Praca strażników granicznych nie należy do najłatwiejszych. Na funkcjonariuszach spoczywa ogromna odpowiedzialność za bezpieczeństwo pasażerów i pracowników lotniska. Z tego powodu są niezwykle czujni i przyglądają się uważnie tym, którzy mogliby stwarzać potencjalne zagrożenie. Żarty o bombach lepiej wypowiedzieć jedynie w głowie. Dość dotkliwie przekonał się o tym jeden z pasażerów podczas kontroli na warszawskim Okęciu. Tego dowcipu z pewnością będzie żałować jeszcze długo. Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Niektórym pasażerom tuż przed odlotem humor dopisuje aż za bardzo. Rzucają wówczas niefortunnymi żartami do strażników podczas kontroli. Nie wiadomo, czy chcą przełamać w ten sposób lody z pracownikami lotniska, czy jest to element nie najmądrzejszego zakładu ze znajomymi. Jakimś cudem podobne sytuacje nadal mają miejsce.
O jednej z takich spraw poinformował Nadwiślański Oddział Straży Granicznej. Jak się okazuje, obywatel Szwajcarii planujący podróż z Warszawy do Genewy mocno przesadził. Szwajcar podczas kontroli bezpieczeństwa na Lotnisku im. Fryderyka Chopina w Warszawie rzucił do jednego ze strażników, że w jego bagażu znajduje się bomba. Pozornie niewinny żart pociągnął za sobą odpowiednie konsekwencje, których mężczyzna w ogóle się nie spodziewał.
Głupi żart dał funkcjonariuszom Straży Granicznej możliwość dokładnego przeszukania bagażu. Strażnicy powiadomili również mężczyznę, o możliwości użycia środków przymusu bezpośredniego jeśli ten stawiałby opór.
Poinformowany o sprawie kierownik zmiany Placówki Straży Granicznej Warszawa-Okęcie na miejsce zdarzenia skierował funkcjonariuszy z Grupy Bezpieczeństwa Lotów. [...] Mężczyzna nie był agresywny i wykonywał wszystkie polecenia [...]
- możemy przeczytać na oficjalnej stronie Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej. Według funkcjonariuszy Szwajcar został odizolowany od pozostałych pasażerów i poddany szczegółowej kontroli. Jak sam twierdził, słowa o bombie w bagażu były jedynie żartem. Mimo to mężczyzna nie został wpuszczony na pokład samolotu, a do tego został ukarany mandatem karnym gotówkowym w wysokości 500 złotych. Być może to okaże się wystarczającą nauczką na przyszłość.