Rodzina myślała, że popełnił samobójstwo. Po 10 latach wyszło na jaw, że żyje i mieszka w Grecji

W 2013 roku Adam Guerra zostawił rodzinie listy pożegnalne. Przez lata żyli oni w przekonaniu, że Włoch popełnił samobójstwo. Po dekadzie okazało się jednak, że mężczyzna nie tylko żyje i ma się dobrze, ale i że spokojnie mieszka w Grecji. Teraz jednak mogą czekać go przykre konsekwencje.

"Witajcie, mamo i tato. Nie mam zbyt wielu słów, żeby wam to powiedzieć, ale niestety zawsze wszystko szło nie tak. Postaram się zrobić ten ostatni krok w odpowiedni sposób, abyście nie doświadczyli bólu mojego pogrzebu. Nadszedł czas, aby położyć temu kres", napisał w swoim pożegnalnym liście Adam Guerra. Po 10 latach okazało się, że mężczyzna upozorował swoją śmierć i zamieszkał za granicą.

Zobacz wideo Ateny bez kolejki na Akropol. Pomysł na weekend

Wszyscy myśleli, że popełnił samobójstwo. Okazało się, że przez dekadę żył sobie w Grecji

Portal Greek City Times przybliżył historię mężczyzny, który w 2013 roku wręczył rodzinie listy pożegnalne i rzekomo wyskoczył za burtę z promu płynącego do Grecji. Adam Guerra, mąż Raffaelli Borghi oraz ojciec dwójki córek, mieszkał wraz z rodziną w mieście Imola w północnych Włoszech. Pewnego dnia wyszedł z domu i już nie wrócił. Prokuratura zamknęła śledztwo rok później, kiedy nie odnaleziono żadnych poszlak. Co ważne, nie wyłowiono również ciała.

Mężczyzna odnalazł się cały i zdrowy po 10 latach za sprawą popularnego włoskiego programu telewizyjnego "Chi l'ha visto?", który polega na tym, że reporterzy poszukują zaginionych przed laty ludzi. Okazało się, że Włoch upozorował swoją śmierć i przypłynął do Grecji, gdzie na dekadę osiadł w miejscowości Patras. 55-latek miał kazać dziennikarzom "zapomnieć o nim" i nie emitować materiału o nim. Żona wyraziła się o nim dosadnie: "On nie jest mężem. Nie jest ojcem".

Mężczyzna może się spotkać z rodziną w sądzie

Guerra został odkryty, ponieważ zwrócił się niedawno do urzędu greckiego z wnioskiem o wpisanie do rejestru obywateli włoskich zamieszkujących na stałe za granicą. Włoch popadł przez to w niemałe tarapaty. Mimo że opuścił kraj, miał bowiem obowiązek łożyć na utrzymanie swoich niepełnoletnich córek, które w momencie jego zniknięcia miały 12 i 16 lat.

Teraz dorosłe kobiety mogą się ubiegać w sądzie o odszkodowanie. "Zmartwychwstały" obywatel Włoch nie odpowie za to za sfingowanie własnej śmierci i zmarnowanie zasobów policyjnych, ponieważ sprawa przedawniła się po czterech latach. Więcej podobnych tematów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Więcej o: