Obywatelka Japonii Junko Shinba spędzała urlop z rodziną i przyjaciółmi w Singapurze. 19 sierpnia postanowili wybrać się na wspólny obiad do jednej z restauracji serwujących owoce morza. Wkrótce okazało się, że był to najdroższy posiłek w ich życiu.
Shinba wyjaśniła w rozmowie z serwisem asiaone.com, że podczas wizyty kelner polecił turystom specjalność lokalu - danie kraba królewskiego chili z Alaski. Powiedział, że skorupiak kosztuje około 30 dolarów singapurskich (95 zł)... jednak nie doprecyzował, że jest to cena za 100 gramów.
Grupa z Japonii postanowiła więc skorzystać z rady pracownika. Dodatkowo zamówili m.in. ryż z wołowiną z czarnym pieprzem i smażone warzywo Yam. Po skończonym posiłku poprosili o rachunek i nie mogli uwierzyć własnym oczom. Restauracja zażyczyła sobie ponad 1,3 tys. dolarów, czyli w przeliczeniu około 4,2 tys. zł.
50-latka tłumaczyła, że jej czteroosobowa grupa dostała znacznie więcej, niż była w stanie zjeść. Okazało się, że waga kraba wyniosła około 3,5 tys. gramów, co oznaczało, że kosztował 938 dolarów singapurskich (2,9 tys. zł). Przerażona turystka poprosiła kelnera, aby zadzwonił na policję. Skontaktowała się także z Singapurską Izbą Turystyki.
Wszyscy zaniemówiliśmy, wiedząc, że tyle kosztuje jeden obiad dla czterech osób dorosłych
- powiedziała kobieta.
Nikt nas nie poinformował, że cały krab zostanie ugotowany tylko dla nas. Niektóre restauracje serwują je w częściach
- dodała.
Przedstawiciele restauracji twierdzą, że pracownicy jasno zakomunikowali cenę oraz wagę skorupiaka. "Aby zapobiec nieporozumieniom, personel podał nawet do stołu całego kraba królewskiego z Alaski przed przygotowaniem" - czytamy. Ostatecznie restauracja, "w geście dobrej woli", zaoferowała klientom zniżkę w wysokości 107,40 dolarów. Pozostała kwota musiała zostać pokryta przez Japończyków. Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.