Do zaskakującej sytuacji doszło w czwartek, 14 września w porcie lotniczym Londyn-Gatwick. Jak poinformowało BBC, w wyniku nieobecności pracowników krajowego centrum kontroli ruchu lotniczego (NATS) odwołano 22 połączenia, a setki lotów zostało opóźnionych.
Według doniesień "The Sun" najbardziej poszkodowani byli pasażerowie brytyjskiej linii easyJet. Jeden z podróżnych twierdził, że zostało opóźnionych ponad 30 lotów przewoźnika. Na terminalach można było dostrzec ogromne kolejki po jedzenie i napoje. Zdaniem poszkodowanych znalezienie miejsca do siedzenia graniczyło z cudem. Media społecznościowe obiegły zdjęcia osób leżących na podłogach.
Dużo wściekłości, poirytowania i łez
- mówił jeden z pasażerów.
Wielu urlopowiczów zostało przekierowanych także na inne lotniska, m.in. do Heathrow, Standsted, a nawet Manchesteru.
Wylądowałem na lotnisku Heathrow, miałem lecieć do Gatwick
- pisał jeden z użytkowników X, wcześniej znanego jako Twitter.
Czwartkowe zamieszanie jest już drugim takim incydentem w ciągu ponad dwóch tygodni. Awaria we wieży kontroli lotów spowodowała zakłócenia na lotniskach w Wielkiej Brytanii. Tysiące urlopowiczów utknęło wówczas za granicą.
Sprawę skomentował m.in. szef Ryanaira, Michael O'Leary. Zdaniem irlandzkiego przedsiębiorcy szef NATS powinien podać się do rezygnacji. Zwrócił uwagę, że linie lotnicze płacą firmie każdego roku miliony funtów i nie powinny być świadkami "możliwych do uniknięcia opóźnień".
"To niedopuszczalne, że coraz więcej lotów i setki pasażerów doświadcza opóźnień z i na lotnisko Gatwick z powodu rażącego zaniedbania dyrektora generalnego NATS, Martina Rolfe’a, w zakresie zapewnienia odpowiedniego personelu" - powiedział O'Leary cytowany przez BBC. Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.