Jak donosi internetowe wydanie "The Mirror", do zdarzenia doszło w sobotę, 9 września. Pasażerowie wsiedli na pokład szwajcarskiej linii SWISS w Zurychu, skąd mieli udać się do Bilbao w Hiszpanii. Już na początku nie odbyło się bez problemów - ich lot został opóźniony o ponad 90 minut. Jednak to nie było w tym wszystkim najgorsze. Po wylądowaniu z przerażeniem odkryli, że ich walizki wcale nie wyleciały ze Szwajcarii.
Okazało się, że zarówno za brakiem walizek, jak i opóźnieniem stał ten sam powód. Jak wyjaśnił rzecznik SWISS, lot miał odbyć się na zlecenie Edelweiss, jednak nie mógł wystartować zgodnie z planem ze względu na braki w personelu naziemnym. Oznaczało to, że przewoźnik zwyczajnie nie miał nikogo, kto mógłby załadować bagaże do luku. Rzecznik zapewnił, że załoga robiła wszystko, co w ich mocy, aby rozwiązać problem. W związku z coraz większym opóźnieniem zadecydowano o... pozostawieniu toreb na lotnisku.
Załoga początkowo przełożyła wylot, akceptując w ten sposób opóźnienie, w nadziei, że problem uda się rozwiązać. Ponieważ sytuacja z personelem obsługi bagażu nie poprawiła się po ponad godzinie, podjęto operacyjną decyzję o wylocie bez bagażu
- poinformował przedstawiciel cytowany przez "The Mirror".
Pasażerów przeproszono za opóźnienia, jednak nie poinformowano ich o sytuacji z bagażem. Zgodnie z informacjami przekazanymi przez "Daily Star", podróżni czekali przy taśmach przez dwie godziny, ponieważ nikt im nie powiedział, że ich torby pozostawiono w Zurychu.
Nasze wakacje są zrujnowane
- mówił jeden z podróżnych.
Uważam za arogancję świadome rujnowanie ludziom wakacji w ten sposób, ponieważ musieli wiedzieć o tym wcześniej
- dodał inny.
Linia SWISS poinformowała, że większość walizek udało się dostarczyć jeszcze w niedzielę. Ostatnie sztuki bagażu dotarły do Bilbao w poniedziałek wieczorem. Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.