Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Erlend Bore jakiś czas temu usłyszał od swojego lekarza, że powinien poświęcać więcej czasu na aktywność fizyczną - na przykład na spacery. Aby umilić sobie czas na świeżym powietrzu, 51-latek postanowił zabierać ze sobą wykrywacz metalu w poszukiwaniu ciekawych, zapomnianych przedmiotów. Pewnego dnia natknął się na worek z tajemniczą zawartością.
Kiedy podczas krótkiej przechadzki Erlend Bore natknął się na worek, początkowo myślał, że w środku nie znajdzie nic istotnego. Mimo wszystko intuicja podpowiedziała mu, żeby sprawdzić zawartość. I słusznie - okazało się bowiem, że w środku znajdował się prawdziwy skarb. Dziewięć złotych wisiorków, trzy pierścionki i dziesięć złotych pereł. 51-letni Norweg nie mógł uwierzyć własnym oczom. Jego odkrycie zostało okrzyknięte "złotym znaleziskiem stulecia w kraju". Skarb znaleziony na południowej wyspie Rennesoey, niedaleko miasta Stavanger pochodzi bowiem sprzed 1500 lat.
Mimo początkowej radości z odnalezionego skarbu 51-latek nie cieszył się nim zbyt długo. Według norweskiego prawa Erlend Bore nie może zatrzymać znaleziska. Drogocenne przedmioty, które odnalazł, są bowiem własnością skarbu państwa - znalazca jest zmuszony je oddać. Skarb znaleziony przez Norwega zostanie zaprezentowany na specjalnej wystawie zorganizowanej przez Muzeum Archeologiczne w Stavanger. Z kolei Bore zapowiedział, że to odkrycie tylko rozbudziło w nim zmysł poszukiwacza i nie zamierza na tym poprzestać. 51-latek planuje w najbliższym czasie skupić się na tropieniu kolejnych skarbów.