Stare niszczejące pałace często mają mroczne, dramatyczne historie. Tak samo jest z pałacem w Maciejowcu na Dolnym Śląsku w pobliżu Jeleniej Góry. Losy tego miejsca i jego mieszkańców powinni poznać jednak nie tylko miejscowi. Oto, jakie tragedie ludzkie rozegrały się w tym miejscu.
Czasy świetności pałacu w Maciejowcu przypadały na XIX i XX wieku. Choć dziś trudno to sobie wyobrazić przez bujną roślinność, to dawniej z jego tarasu można było podziwiać panoramę gór - Karkonoszy. Dziś jednak budynek popada w ruinę. A o czasach, kiedy tętniło tu życie, przypominają zdjęcia. Niestety, kryje też wiele mrocznych historii i ludzkich niedoli. Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Na początku XX wieku hrabina Emma von Kramsta, która należała do jednej z najbogatszych rodzin na Dolnym Śląsku, kupiła pałac. Baronowa zamieszkała tu już jako wdowa z szóstką dzieci. Jedna z jej córek zmarła przedwcześnie, osierocając dziecko. Nic więc dziwnego, że pięcioletnia wnuczka stała się oczkiem w głowie dla babci. Gdy dorosła wyszła za mąż za Rudolfa Christopha von Gersdorff, generała Wermachtu. Szczęście nie trwało jednak długo, ponieważ w 1942 roku bryczka, którą jechała, spadła z urwiska.
Zrozpaczona babcia umieściła ciało ukochanej wnuczki w mauzoleum, które przypominało stylem jońską świątynię. Emma von Kramsta zmarła w tym samym roku co wnuczka i prawdopodobnie spoczęła obok niej.
Po II wojnie światowej mauzoleum zaczęło popadać w ruinę. Było plądrowane i niszczone. Według legend w jedną ze ścian grobowca został wmurowany sejf z posagiem wnuczki i inne kosztowności. Po wojnie w pałacu ulokowało się NKWD. Potem pałac trafił w ręce Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Działał tu też zamknięty zakład zapobiegawczo-leczniczy przeznaczony głównie dla dzieci i młodzieży dla dzieci.
W 1990 roku pałac stanął w płomieniach, jednak znalazła się osoba, która kupiła go, nie zwracając uwagi na ten stan. Dziś jest w prywatnych rękach, otoczony wysokim płotem i... nic się tam nie dzieje.