Do zdarzenia doszło 19 sierpnia na lotnisku w Belfast, w Irlandii Północnej. Tego dnia pasażerowie weszli na pokład samolotu easyJet, którym mieli udać się na długo wyczekiwane wakacje na hiszpańskiej Ibizie. Jednak tuż przed startem okazało się, że nie wszyscy będą mogli polecieć.
Siobhan Foster z Belfastu postanowiła podzielić się szokującą historią na Facebooku. Wyjaśniła, że na pokład wsiadała z mężem i młodszym dzieckiem. Kiedy dotarli do zarezerwowanych siedzeń, jej mąż usiadł z pociechą, a ona zapytała stewardesę o dostępność miejsca w schowkach. Wówczas miała usłyszeć szorstką, negatywną odpowiedź. Zmartwiona pasażerka, w siódmym miesiącu ciąży, poprosiła pracownicę o pomoc w znalezieniu wolnej przestrzeni.
Jesteś agresywna i nie moim zadaniem jest ci pomagać
- usłyszała w odpowiedzi.
Siobhan była zaskoczona podejściem stewardesy. Wyznała, że inne linie lotnicze zawsze były chętne do pomocy. Jeszcze bardziej zszokował ją fakt, że chwilę później podeszła do niej inna pracownica. Wstawiła się za koleżanką, nazywając ją niegrzeczną i mówiąc, że jej prośba wykracza poza obowiązki załogi.
Mama postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i samodzielnie znalazła miejsce, w którym mogła umieścić bagaż. Jednak kiedy zajęła miejsce, okazało się, że to nie koniec jej problemów. Wówczas pracownicy poinformowali ją, że nie poleci ze względu na agresywne zachowanie. Z samolotu usunięto także mamę i brata ciężarnej, którzy próbowali wstawić się za rodziną. Siobhan zarzeka się, że nie była agresywna, o czym poświadczyć mogą m.in. filmy i posty publikowane przez innych zszokowanych pasażerów.
Na miejsce przyjechały trzy radiowozy, wszyscy podróżni musieli opuścić pokład, a rodzina została wyprowadzona w lotniska pod eskortą funkcjonariuszy. Dodatkowo musieli czekać kolejne trzy godziny na odbiór bagażu rejestrowanego. Siobhan wyznała, że była zdenerwowana i płakała. Musiała znaleźć kolejny lot, by zdążyć na ślub brata. Polecieli kolejnego dnia z Dublina, co kosztowało ich łącznie 1500 funtów.
Jestem tak przerażona, że nie wiem, czy kiedykolwiek będę jeszcze latać
- dodała.
Co na to linia lotnicza? Rzecznik easyJet wyjaśnił w oświadczeniu dla "Daily Star", że grupa pasażerów zakłócała spokój podczas odprawy i na pokładzie. Jego zdaniem pracownicy są odpowiednio przeszkoleni w zakresie oceny tego typu zachowań i podjęli odpowiednią decyzję.
"Chociaż takie incydenty są rzadkie, traktujemy je bardzo poważnie i nie tolerujemy obelżywego lub groźnego zachowania wobec naszej załogi, lub innych pasażerów. Chcielibyśmy przeprosić pozostałych pasażerów za wszelkie niedogodności wynikające z opóźnienia" - skomentował przedstawiciel. Siobhan nie zamierza się poddawać i prosi świadków zdarzenia o przesłanie nagrań z pokładu. Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.