Mieli zaplanowany 9-dniowy rejs po morzu. Krzyczeli do załogi, by nie odpływali bez nich. "Czy jest tam kapitan?!"

Do sieci trafiło nagranie krzyczącej pary. Bynajmniej była to zażarta kłótnia. Dwójka pechowców spóźniła się na 9-dniowy rejs po Morzu Śródziemnym. Biegli przez port i krzyczeli do załogi statku, by ten nie odpływał bez nich.

Choć wakacje all inclusive są nadal niezwykle popularne, to coraz częściej ludzie decydują się również na inne formy wypoczynku. Niektórzy preferują wycieczki objazdowe, inni zaś rejsy, dzięki którym mogą w krótkim czasie zwiedzić wiele miejsc. Niestety, przy wycieczkach zorganizowanych kluczowa jest punktualność. Przekonała się o tym pewna para z Włoch, której nagranie trafiło do sieci. Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

Zobacz wideo Dlaczego upieramy się, by przewozić towary statkami?

Spóźnili się na wycieczkę. Krzyczeli do kapitana statku

Para dotarła z kilkuminutowym opóźnieniem do włoskiego portu w Bari, na południu Włoch. Natychmiast zauważyli, że nikogo nie wpuszczają już na pokład statku wycieczkowe, którym spóźnialscy wraz z resztą podróżnych mieli udać się w 9-dniowy rejs po Morzu Śródziemnym. Pasażerowie nie kryli rozbawienia, widząc, jak para turystów próbuje desperacko dostać się na pokład.

Czy jest tam kapitan? Kapitanie, poczekaj na nas, proszę. Możesz to zrobić, jeśli chcesz

- krzyczał mężczyzna w stronę statku. Nie chcieli rezygnować z wycieczki swoich marzeń. Ponadto wiązałoby się to z utratą aż 8000 funtów (ponad 41 tys. złotych) za bilet. Całe zdarzenie filmowali pasażerowie na pokładzie. Słychać jednak, że nie do końca byli pewni, co biegnący przez port ludzie mieli na myśli.

Co on mówi? Co to znaczy? Może przegapił rejs.

Niestety statek odpłynął bez nich.

Nie starali się znaleźć pasażerów. Pasażerka była oburzona

Jak się okazuje, organizator wycieczki nie wydał się być przejęty brakiem pasażerów. Jedna z podróżujących wówczas osób przyznała w anonimowej wiadomości do MailOnline, że imię dwójki włoskich turystów zostało wyczytane zaledwie raz. 

Rejs nie opóźnił się nawet o minutę. Czuliśmy, że nie było żadnego wysiłku, aby znaleźć tych ludzi, niezależnie od tego, czy tam byli, czy nie

- powiedziała anonimowa pasażerka, która była świadkinią całej sytuacji. Brak reakcji załogi mocno ją oburzył. W sprawie wypowiedział się również prezes Zarządu Portu Południowego Adriatyku, Ugo Patroni Griffi. Powiedział, że próby zatrzymania tak dużego statku są niemożliwe, ponieważ załoga musi wyrobić się w bardzo krótkim czasie, by przepłynąć z portu do portu. Każda minuta zwłoki może być dla firmy szalenie kosztowna.

Więcej o: