Do serii niefortunnych zdarzeń doszło w czwartek, 24 sierpnia w międzynarodowym porcie lotniczym na Korfu. Wieczorem lotniskiem wstrząsnęła seria opóźnień i odwołań lotów. Dotknięte nimi trasy obejmowały rejsy do Manchesteru, Mediolanu oraz Edynburga. Zdaniem poszkodowanych, pasażerowie zostali pozostawieni sami sobie - bez informacji i odpowiedniej pomocy.
Jeden z pasażerów poinformował w rozmowie z "The Mirror", jego lot powrotny do Edynburga z linią easyJet miał odbyć się o godzinie 21:00 czasu lokalnego. Udał się na lotnisko już kilka godzin wcześniej, by mieć pewność, że nie spóźni się na rejs. Jednak nie zdawał sobie sprawy, że będzie musiał jeszcze sporo poczekać.
Brytyjczyk wyjaśnił, że pracownicy nakazali podróżnym poczekać na miejscu do północy. Po tym czasie otrzymali informację, że... ich lot się nie odbędzie, bo załoga przekroczyła regulaminowy czas pracy. Mężczyzna skrytykował pracowników za brak odpowiedniej komunikacji.
Dwa loty wypełnione małymi dziećmi, osobami podekscytowanymi wspaniałymi wakacjami, starszymi i niepełnosprawnymi zostały po prostu porzucone w środku nocy na lotnisku na Korfu
- mówił.
Pasażerowie zarzucają easyJet, że nie otrzymali żadnych bonów na jedzenie oraz napoje. W dodatku musieli radzić sobie sami, jeśli chodzi o zorganizowanie noclegu. Niektórzy gorączkowo dzwonili do hoteli, by znaleźć miejsce do spania. Inni nie wiedząc, gdzie się podziać, kładli się na podłodze.
Dzieci płaczą, a rodzice się martwią. Zamieszanie. Żadnej pomocy. Brak szacunku dla klientów. Nic od easyJet, wiele osób śpi, gdzie się da
- dodał pasażer.
Jeden użytkowników X (wcześniej Twitter) poinformował w piątek, 25 sierpnia, że utknął na lotnisku na ponad 20 godzin. Zaoferowano mu dwa napoje, które miały wystarczyć na całą noc. "Na lotnisku było zimno, nie dostaliśmy koców i musiałem spać na podłodze. Brak jedzenia, brak pomocy" - napisał przed godziną 11:00. Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.