Do zdarzenia doszło w poniedziałek, 21 sierpnia na angielskim lotnisku East Midlands w miejscowości Castle Donington. Pasażerowie mieli udać się na długo wyczekiwane wakacje do Antalyi w Turcji, jednak na pokładzie wystąpiły nieoczekiwane komplikacje. Jak wyjaśnia jeden z podróżnych w rozmowie z "Nottingham Post", początkowo załoga określiła je jako "problem z bagażem".
Pasażerowie otrzymywali komunikaty co kilka minut, aż w końcu usłyszeli, że na pokładzie wystąpił problem związany z bezpieczeństwem. Równocześnie zapewniono, że to nic poważnego i podróżni nie mają powodów do obaw. Jednak sytuacja, jaką obserwowali już chwilę później, wcale ich nie uspokoiła.
Otoczyły nas radiowozy i zespoły SWAT [wyspecjalizowana jednostka policji - przyp.red], wszyscy z karabinami maszynowymi, i w tamtym momencie wiedzieliśmy, że nie działo się dobrze
- mówił mężczyzna.
Według relacji świadka policja otaczała samolot przez dwie godziny. Przyznał, że atmosfera była niepokojąca.
Twoja wyobraźnia szaleje i pomyślałem, że jeśli jest tu ładunek wybuchowy, to mam ze sobą żonę i czteroletnią córkę
- dodał.
Okazało się, że sprawcą zamieszania był pasażer, który twierdził, że zabrał ze sobą ładunek wybuchowy. Uzbrojona policja wkroczyła na pokład Jet2 i wyprowadziła go z maszyny.
Po aresztowaniu samolot został dokładnie przeszukany. Na pokładzie nie znaleziono żadnego ładunku wybuchowego i nic nie sugeruje, że zagrożenie było realne
- poinformowała policja w Leicestershire.
Podejrzany został zwolniony z aresztu za kaucją, jednak w sprawie wciąż trwa dochodzenie. Z powodu incydentu lot został opóźniony o ponad trzy godziny. Podróżni wylądowali w Turcji tuż przed godziną 2:00 w nocy. Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.