Obietnice Ministra Zdrowia z ubiegłego roku pozwoliły kuracjuszom wierzyć, że już wkrótce będą oni mogli sami decydować o miejscu leczenia uzdrowiskowego. Plany reformy zakładały jednak pewne zmiany, które branża sanatoryjna określiła jako "zagrożenie". Jakie zmiany miały wejść w życie wraz z ustawą? I co to ostatecznie oznacza dla kuracjuszy?
Reforma ustawy, zapowiadana przez Ministra Zdrowia Adama Niedzielskiego, miała wejść w życie na początku przyszłego roku. Jej projekt zakładał, że wybór placówki sanatoryjnej nie będzie odgórnie należał do lekarza, a do samego pacjenta po otrzymaniu skierowania. Pacjent miałby również możliwość dostosowania terminu. Do tej pory zarówno sanatorium, jak i termin pobytu leżały w gestii lekarza Narodowego Funduszu Zdrowia.
Na pierwszy rzut oka idea ta brzmi pięknie dla seniorów, którzy nie musieliby udawać się do uzdrowiska podyktowanego przez lekarza. Pacjent mógłby też zadecydować, ile dopłacić do takiego wyjazdu, ponieważ ośrodki miałyby ze sobą konkurować pod względem jakości świadczonych usług oraz cen. Pomysł ten jednak zanegowały organizacje związane z branżą sanatoryjną, ostrzegając, że oznaczałoby to w ostateczności podział na bogatych i biednych pacjentów.
Na ten moment leczenie w sanatoriach jest bezpłatne. Kuracjusze ponoszą jedynie regulowane odgórnie opłaty z tytułu wyżywienia i zakwaterowania. Co więcej, opłaty te są ustawowo takie same we wszystkich ośrodkach - zarówno tych mniej, jak i bardziej popularnych. Jeśli reforma weszłaby w życie, to "uwolnienie" cen miałoby dla branży i pacjentów bardzo niekorzystne skutki.
Urynkowienie, według organizacji z branży uzdrowiskowej, spowodowałoby skomercjalizowanie usług medycznych w sanatoriach i doprowadziło do przerzucenia wszystkich kosztów na pacjenta. Na takim obrocie spraw zyskałyby jedynie najbardziej popularne ośrodki w dogodnych turystycznie lokalizacjach - nad morzem i w górach. Te z kolei podniosłyby znacznie ceny, uniemożliwiając mniej zamożnym kuracjuszom leczenie w nich. Znacznie wydłużyłoby to również kolejki do tych uzdrowisk.
Przedstawiciele branży, m.in. Stowarzyszenie Unia Uzdrowisk Polskich Stowarzyszenie Gmin Uzdrowiskowych RP, Związek Zawodowy "Uzdrowisk Polskich" oraz Izba Gospodarcza "Uzdrowiska Polskie" wystosowały list do resortu zdrowia i prezesa NFZ.
Czytamy w nim, że "Komunikowana medialnie przez Ministerstwo Zdrowia i NFZ reforma będzie miała radykalnie negatywny wpływ na lecznictwo uzdrowiskowe w Polsce". Przedstawiciele branży ostrzegali też, że reforma wprowadzi wśród pacjentów podział. "Na osoby, które będzie stać na pobyt w uzdrowiskach i na tych, których na to stać nie będzie. W rezultacie będą musieli zrezygnować z leczenia".
Swoboda wyboru i powszechna komercja miałyby doprowadzić do upadku ponad połowy sanatoriów. Ministerstwo Zdrowia wstrzymało na ten moment prace nad nowelizacją. Obecnie wiadomo tylko tyle, że z pewnością nie reforma weszłaby w życie z dniem 1 stycznia 2024 roku, gdyż jej projekt nie wpłynął jeszcze nawet do Sejmu. Więcej podobnych tematów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl