We wtorek, 8 sierpnia na hawajskiej wyspie Maui wybuchły najbardziej śmiercionośne pożary od 100 lat. Żywioł trawił wszystko, co spotkał na swojej drodze. Jak donosi CNN, na ten moment wiadomo o 110 ofiarach śmiertelnych, a ponad tysiąc osób wciąż jest uznawanych za zaginionych. Zniszczeniu uległo także ponad 2 tys. budynków, a straty szacuje się na 5,5 miliarda dolarów. Teraz władze zapowiadają odbudowę wyspy i apelują do turystów.
Mieszkańcy Maui są wściekli. Nie chcą turystów
Dzień po wybuchu pożarów władze apelowały do urlopowiczów o jak najszybsze opuszczenie wyspy i wstrzymanie się od podróży. Urząd Turystyki Hawajów zaznaczył, że w najbliższym czasie cała uwaga oraz lokalne zasoby muszą być skoncentrowane na pomocy mieszkańcom. Jednak wielu turystów zignorowało prośby, pozostając na Maui. Z kolei inni nie mieli zamiaru rezygnować z wakacyjnych planów i wciąż przylatywali na miejsce po pożarze.
Miejscowi są zbulwersowani widokiem wczasowiczów beztrosko pływających w wodzie, podczas gdy oni sami wciąż liczą zmarłych.
Wody, w których nasi ludzie zginęli trzy dni temu, są tymi samymi wodami, w których turyści pływali następnego dnia. To wiele mówi o tym, gdzie są ich serca i umysły
- mówiła rozmówczyni BBC.
Pożary na Hawajach. Znany aktor apeluje do turystów
Głos w sprawie zabrał także aktor Jason Momoa, znany przede wszystkim z głównej roli w filmie "Aquaman". Jego zdaniem społeczność hawajska potrzebuje teraz czasu na "uzdrowienie, żałobę i regenerację". Zwrócił także uwagę, że duża liczba turystów wykorzystuje zasoby, które stały się na wyspie niezwykle ograniczone.
"Maui nie jest teraz miejscem na wakacje. Nie podróżuj. Nie wmawiaj sobie, że twoja obecność jest potrzebna na wyspie, która tak bardzo cierpi" - prosił amerykański aktor na Instagramie. Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
