Wszyscy znamy kultowy film "Szczęki" z 1975 roku. Ukazane tam sceny do dziś potrafią budzić grozę i karmić ludzki strach przed morskimi zwierzętami. W rzeczywistości rekiny nie są żądnymi krwi bestiami, a niektóre z nich wręcz pływają nam "pod nosem" nie robiąc nikomu krzywdy. Naukowcy informują, że w Bałtyku wyróżnić można trzy najczęściej występujące gatunki rekinów. Na szczęście nie trzeba się ich wcale obawiać. Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Choć obecność rekinów kojarzyć się może z bardziej egzotycznymi kierunkami, to w Bałtyku można je również spotkać. Według serwisu sharkinsider.com w naszym morzu żyje nawet 18 gatunków tych ciekawych stworzeń, jednak naukowcy i oceanografowie wyróżniają trzy najważniejsze. Są to:
Trzeba przyznać, że bazując na samej nazwie, trudno odczuwać strach. W końcu żarłacz biały, znany także jako rekin ludojad, brzmi o wiele groźniej. Jednak faktycznie rekiny, które pływają w Bałtyku, nie sieją postrachu w ludziach i w gruncie rzeczy wcale im nie zagrażają. Rekinek psi jest dla nas łagodny, mierzy zwykle nie więcej niż jeden metr i waży około 3 kilogramów. Jest więc mniejszy od psów z dużych ras. Poza tym rekinek psi traktowany jest jako przysmak i to raczej one boją się nas (a przynajmniej powinny) niż odwrotnie.
Podobnie niegroźny jest także koleń pospolity, choć jest odrobinę większy niż jego poprzednik. Osiąga długość 1,3 metra i waży maksymalnie dziewięć kilogramów. Nie jest zainteresowany atakowaniem ludzi i nie trzeba się go obawiać. Potencjalnie niebezpieczny mógłby być jednak żarłacz śledziowy. Jest zdecydowanie największym osobnikiem wśród bałtyckich rekinów. Dorosła ryba może ważyć nawet 200 kg i mierzyć 3,5 metra. Takiego rekina łatwo się wystraszyć, jednak smaczniejszym kąskiem niż ludzie są dla niego śledzie, na które poluje w głębinach z dala od plaż.
Niektórzy turyści, którzy każdego roku ochoczo wybierają się nad polskie morze, mogą poczuć się zagrożeni informacją, że w Bałtyku także pływają rekiny. Nie ma jednak powodu do obaw, te z pewnością nie zawitają tu o własnych siłach. Dlaczego? Wszystko z powodu zasolenia wód. Choć nam po kąpieli w Bałtyku wydaje się, że wręcz lepimy się od soli, w rzeczywistości zasolenie polskiego morza nie przekracza 7 promili. To naprawdę mało i odczuwają to również rekiny. Te preferują wody o większym zasoleniu, dlatego w Bałtyku obserwuje się je przede wszystkim w okolicach Dani, gdzie zasolenie morza sięga nawet 20 promili. Tak więc Polacy spędzający czas na wybrzeżu mogą wypoczywać spokojnie. Jedyne, co ich tam wystraszy, to drożyzna w restauracjach i kapryśna pogoda.