W ostatnim czasie media społecznościowe obiegają zaskakujące zdjęcia chińskich plażowiczów. Na ich twarzach możemy zauważyć facekini, czyli produkt, który stał się prawdziwym hitem w całym kraju. Choć na pierwszy rzut oka trend może wydawać się dziwny, to kryje się za nim niezwykle praktyczne zastosowanie. O co w tym wszystkim chodzi?
Facekini to specjalna maska zakrywająca głowę i twarz, z wyjątkiem oczu nosa oraz ust. Co ciekawe, te "plażowe kominiarki" wcale nie są nowością. Ich pomysłodawcą był Zhang Shifan z nadmorskiego miasta Qingdao, który stworzył pierwszy model już w 2004 roku. Jednak lata świetności jego produktu nadeszły dopiero osiem lat później. Maski są wykonane z elastycznego materiału używanego w strojach kąpielowych i są dostępne w różnych kolorach oraz wzorach. Jaki kryje się za tym cel?
W czasie upałów temperatury w Chinach potrafią sięgać rekordowych wysokości. Dlatego też plażowicze starają się minimalizować ryzyko wystąpienia schorzeń skórnych i zapobiegać oparzeniom słonecznym. Dodatkowo wiele konsumentek we wschodniej Azji preferuje jasną karnację i unika opalenizny. W tym wszystkim nieocenione okazuje się właśnie facekini.
Głównym zmartwieniem są potencjalne choroby skóry lub powstawanie plam posłonecznych
- powiedziała 17-letnia Li Xuyan, która wypoczywała w Pekinie cytowana przez internetowe wydanie "The Guardian".
Pani Wang, pracownica jednego z chińskich sklepów przyznała, że w tym roku sprzedaż facekini znacznie wzrosła w porównaniu z czasami pandemii. Fenomen tych nietypowych masek zainteresował także media na całym świecie, a zdjęcia plażowiczów zaczęły obiegać portale społecznościowe. Czy ten trend zawita wkrótce również do Europy? Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.