Becky Navarro postanowiła spędzić weekendowy urlop z rodziną i kilkoma przyjaciółmi. W tym celu wynajęli dom za pośrednictwem Airbnb w malowniczym Wimberley, w stanie Teksas. Wszystko zapowiadało się naprawdę bajecznie... dopóki nie przybyli na miejsce.
40-latka była zszokowana, gdy po zakwaterowaniu odkryła mnóstwo laminowanych kartek porozwieszanych po całym domu. Na każdej z nich widniały surowe zasady ustanowione przez gospodarza. Ostrzegały przed przesuwaniem dekoracji, dotykaniem delikatnych przedmiotów czy nieostrożnym obchodzeniem się z meblami.
To był stół naszej babci, proszę bądź uprzejmy i użyj podkładek
- czytamy na jednej z kartek.
Tylko element dekoracyjny, nie wolno dotykać ani przesuwać. Mam 10 tys. lat i zepsuje się, jeśli spojrzysz na mnie źle
- pisano na innej.
Dodatkowo goście pod żadnym pozorem nie powinni skakać po łóżku, otwierać szafek ani... dotykać kaktusów. Mnogość zakazów sprawiła, że kobieta zaczęła się zastanawiać, dlaczego właściciele w ogóle zdecydowali się na wynajęcie tej nieruchomości.
Czy istnieje limit liczby reguł na Airbnb? [...] Wyglądało na to, że każdy pokój i każda powierzchnia miały swoją notatkę. Z tyloma zasadami prawie czułam się, jakby to nie były wakacje
- relacjonowała na TikToku.
Nagranie opublikowane pod koniec czerwca zdążyło już dotrzeć do 4,6 mln użytkowników i zgromadzić tysiące komentarzy. Wielu komentujących zwróciło uwagę, że tak cenne rzeczy nie powinny znajdować się w Airbnb. Inni dodali, że liczba zakazów była zwyczajnie zbyt duża.
Czy to jest muzeum?
- zastanawiał się jeden z użytkowników.
Niektórzy zaproponowali także inne rozwiązania dla gospodarzy, którzy obawiają się zniszczenia przedmiotów. "Mogliby zrobić książkę powitalną i zawrzeć w niej zasady domu. Etykiety i znaki są po prostu tandetne" - czytamy. Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.