Co tak naprawdę dzieje się na pielgrzymkach? "O tym nie mówi się głośno"

Całonocne zabawy, alkoholowe libacje, a w skrajnych przypadkach - przypadkowe ciąże. Dla niektórych pójście na pielgrzymkę jest ważnym wydarzeniem duchowym, które umacnia wiarę i pozwala połączyć się z innymi we wspólnej modlitwie. Ale, jak się okazuje, nie wszyscy wybierają się na pielgrzymkę w tym samym celu.

Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

- Kilka lat temu jedna z moich znajomych z pielgrzymki zaszła na niej w ciążę. Oczywiście nie przyznała się do tego od razu, ale kilka tygodni po powrocie okazało się, że jest w stanie błogosławionym. Ojciec natomiast nieznany - opowiada w rozmowie z portalem WP Anna, która od wielu lat uczestniczy w pielgrzymkach. Tego typu historii jest jednak więcej. 

Zobacz wideo Tomasz Wolny na pielgrzymce

Przypadkowe zajścia w ciążę i imprezy. "O tym nie mówi się głośno"

Rozmówczyni portalu WP podkreśla jednak, że nieplanowana ciąża jej znajomej to jedyny tak "niecodzienny przypadek" z pielgrzymki, o którym słyszała. Z kolei Marta, kolejna bohaterka, o nieplanowanych ciążach nie słyszała, ale o "alkoholowych libacjach" i innych nietypowych sytuacjach to i owszem. - tyle że "o tym nie mówi się głośno". Jak się okazuje, nie wszystkim pielgrzymom chodzi tylko i wyłącznie o modlitwę. - Znajomi widzieli kilka razy porozrzucane, zużyte prezerwatywy. I tak, jak uważam, że wszystko jest dla ludzi, tak to jest grubą przesadą. Pielgrzymki nie są od tego typu rzeczy - mówi kobieta w rozmowie z WP. 

Podobnego zdania jest siostra Bernadetta, która twierdzi, że nigdy nie spotkała się z tym, by którykolwiek z pielgrzymów choćby pomyślał o spożywaniu alkoholu - nie mówiąc już o przypadkowym zajściu w ciążę. Rozmówczyni portalu WP wspomina o miłości na pielgrzymkach, ale w nieco innym kontekście. Osobiście zna bowiem pary lub małżeństwa, które poznały się podczas wspólnego marszu i są razem do dziś. 

"Kiedyś to było inaczej"

O podzielenie się własnymi doświadczeniami poprosiłam panią Dorotę, która od kilkunastu lat regularnie uczęszcza na pielgrzymki. Od 2007 roku jednym z jej miejsc noclegowych jest dom mojej babci w niewielkiej wiosce na terenie województwa śląskiego. - Tyle się już człowiek nachodził do miejsc świętych i tyle naoglądał w życiu, ale o takich przypadkach nigdy nie słyszałam. Nawet trudno mi to sobie wyobrazić i chyba nie chcę. Owszem, nie raz młodzież z grupy szaleje - śpiewają po nocach na ławce z gitarą, co może niekoniecznie podobać się gospodarzom, ale co zrobić. Młodość rządzi się swoimi prawami - opowiada pani Dorota. - Choć mam wrażenie, że kiedyś to było inaczej. Mniej technologii, smartfonów i życia w sieci wbrew pozorom wychodziło ludziom na dobre. 

Więcej o: