To miał być niewinny tatuaż henną na wakacjach. Dzieci wylądowały w szpitalu

Wakacje w Turcji skończyły się dla tej rodziny tragedią, a zaczęło się od niewinnej atrakcji. Dwóch chłopców podczas pobytu w jednym z kurortów namówili rodziców na tatuaże henną, nikt jednak nie przypuszczał, że niewinna zabawa skończy się pobytem w szpitalu, bliznami i niebezpiecznym poparzeniem.

Podczas wakacyjnych wyjazdów łatwo natknąć na stragany pełne pamiątek, rozmaite atrakcje i oferty, które kuszą najmłodszych do dobrej zabawy. Podobnie było w przypadku rodziny z Wielkiej Brytanii, niestety 9-letni Ollie Shakesheff zapamięta je już do końca życia, najprawdopodobniej z "małą pamiątką" na środku klatki piersiowej. 

To miał być niewinny tatuaż henną na wakacjach, a skończyło się w szpitalu 

Wymarzone wakacje w Turcji były długo oczekiwane przez czteroosobową rodzinę z Anglii. Tuż po zameldowaniu w hotelu, wszyscy oddali się wypoczynkowi i dobrej zabawie. Monika Shakesheff na letnią ostoję wybrała jeden z kurortów w Alanyi, jednak nie przypuszczała, że w rajskim otoczeniu dojdzie do tak skrajnego zaniedbania, a jej syn wyląduje przez to w szpitalu. 

Historia zaczęła się niewinnie. 9-letni Ollie poprosił wraz ze swoim młodszym, siedmioletnim bratem Charliem o tatuaż z henny. To popularna atrakcja dla dzieci, którą możemy znaleźć także nad Bałtykiem. Rodzicie nie mieli nic przeciwko, opłacili usługę i zaufali "tatuatorom". Szybko jednak pożałowali swojej decyzji. 

Ollie zdecydował się na 10-centymetrowy wzór wilka - po lewej stronie klatki piersiowej. Z kolei Charlie marzył o 10-centymetrowym zarysie Cristiano Ronaldo na lewej nodze. Wszystko poszło szybko i przyjemnie, chłopcy się cieszyli, podobnie jak rodzice. Sytuacja jednak już kilka dni później diametralnie się zmieniła. 

Zobacz wideo Natalia Siwiec zapewniła córce atrakcje. Mia płacze i krzyczy

Koszmarna pamiątka z wakacji - zamiast tatuażu z henny wizyta w szpital 

Gdy wakacje dobiegły końca, a rodzina wróciła do domu, sprawa tatuaży z henny zaczęła się komplikować. Starszy syn zaczął skarżyć się na ból w okolicy wizerunku wilka - na klatce piersiowej wyskoczyła mu czerwona wsypka, zaś z malunku sączyła się żółta ciecz. Młodszy chłopiec nie miał żadnych objawów, jednak rodzice postanowili szybko skonsultować sprawę w pobliskim szpitalu.

Specjaliści dokładnie zbadali Olliego i szybko okazało się, że to silna reakcja alergiczna na ów tatuaż. 9-latek doznał silnego poparzenia chemicznego, na skutek malunku z czarnej henny, która zawierała w sobie parafenylenodiaminę PPD. Taki składnik nigdy nie powinien mieć kontaktu ze skórą, ponieważ wywołuje poparzenia, ból oraz alergię. 

Matka dzieci twierdzi, że wykonawcy tatuaży z henny o niczym nie poinformowali, a całe stoisko było wręcz oblegane przez inne dzieci, które również wychodziły stamtąd z rozmaitymi malunkami. Niestety najprawdopodobniej starszy syn zostanie po tureckich wakacjach z dużą blizną na klatce piersiowej, a co najgorsze w kształcie wilka. Rodzice przestrzegają na forum innych, by zrezygnowali z tego typu atrakcji lub dogłębnie sprawdzili, jakich używa się do tego składników. W przeciwnym razie dzieci, a nawet dorośli mogą narazić się na nieprzyjemne powikłania i blizny na całe życie. 

Więcej o: