Ogromne kolejki na krakowski Zakrzówek to zjawisko, które utrzymuje się od kiedy tylko wprowadzono limity wstępu na nowoczesną atrakcję. Choć tego rodzaju rozwiązanie było podyktowane względami bezpieczeństwa i stało się koniecznością, to jednak pojawiają się co rusz nowe problemy. Tym razem chodzi o wielogodzinne stanie, w oczekiwaniu na możliwość skorzystania z kąpieliska. Problem dotyczy głównie rodzin z małymi dziećmi.
Kolejki na Zakrzówek to temat, który nie gaśnie. W ostatnim czasie, po wprowadzeniu limitów nadal nie brakuje chętnych na skorzystanie z nowoczesnego kąpieliska. Upalne dni przyciągnęły tłumy, a w mediach społecznościowych można obejrzeć filmy ukazujące długi rząd oczekujących i zniecierpliwionych ludzi. Niestety, taka sytuacja bardzo irytuje mieszkańców. Choć ustalenie górnej granicy ilości wypoczywających jest zrozumiałe, to problem tkwi w braku właściwej komunikacji.
Kiedy w grę wchodzi stanie w kolejkach z dziećmi, sytuacja wygląda zupełnie inaczej. W końcu maluchy nie należą do wyjątkowo cierpliwych, a upał zdecydowanie pogarsza sprawę. Jak informuje portal krknews.pl, pewna czytelniczka postanowiła skierować apel bezpośrednio do Prezydenta Miasta Jacka Majchrowskiego. Mama pięcioletniego Kuby opisała całą sytuację z własnej perspektywy, odwołując się do faktu, iż włodarz też jest ojcem, więc powinien zrozumieć, że problem jest realny.
Apeluję do Pana, jako Prezydenta Krakowa, aby przyjrzał się tej sprawie i rozważył wprowadzenie zmian w organizacji wejść na kąpielisko [...]
- pisze kobieta i liczy na zrozumienie oraz wprowadzenie rozwiązań, które pozwolą rodzinom z dziećmi na skorzystanie z nowej inwestycji. Brak bieżących informacji dotyczący ilości wolnych opasek wprowadza chaos i zmusza to kilkugodzinnego stania w pełnym słońcu. Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Mieszkanka Krakowa próbowała wraz z synem dostać się na kąpielisko w Zakrzówku. Niestety jak wynika z treści listu przesłanego do redakcji portalu krknews.pl, mimo tego, iż na miejscu była już o 10:00 to stojąc w godzinnej kolejce, w strasznym upale, nagle dowiedziała się, że limit został wyczerpany. To, co zirytowało ją najbardziej, to fakt, że na miejscu nie było nikogo, kto udzielałby informacji. O tym, że nie wejdzie z dzieckiem, dowiedziała się tzw. pocztą pantoflową.
Kiedy ja stałam w kolejce, mój syn przez barierki patrzył, co się dzieje na basenach. Był zauroczony, ale jednocześnie smutny. On był na górze, a to na co czekał, na dole
- wspomina mama pięcioletniego Kuby. Najgorszej jednak było to, że ostatecznie malec nie spełnił marzeń o zabawie w basenie. Takich przypadków jest znacznie więcej. Jednak sytuacji można by uniknąć, gdyby na miejscu był ktoś z obsługi, kto informuje na bieżąco, ile miejsc zostało. Wówczas sznur oczekujących zwyczajnie by nie powstał, albo znacznie się skrócił. Kobieta podkreśliła, że o ile dorosłym łatwiej pogodzić się z ewentualną zmianą planów, o tyle trudno powiedzieć małemu dziecku, że czekało godzinami zupełnie nadaremnie. W związku z tym podzieliła się dwiema propozycjami, które mogłyby posłużyć jako rozwiązanie problemu.
Po pierwsze uważam, że dzieci do siódmego roku życia powinny mieć pierwszeństwo w wejściu na teren kąpieliska bez konieczności liczenia. Ponieważ Zakrzówek jest przede wszystkim miejscem zabawy dla najmłodszych, uważam, że dzieci powinny być traktowane priorytetowo
- uznała mama Kuby. Podkreśliła, że nie widzi także podstaw, aby maluchy musiały nosić wspomniane opaski wstępu. Po drugie zdaniem krakowianki bezzasadne jest również traktowanie małego dziecka na równi z dorosłym mężczyzną w kwestii ewentualnego obciążenia pomostów. Wskazuje, że waga dziecka jest nieporównywalnie niższa. Zatem warto rozważyć zwolnienie dzieci z obowiązujących limitów.