Turyści walą tu drzwiami i oknami, na plaży gęsto. Gęsto też w wodzie. "Nogi bym w tej zupie nie postawiła"

Lato, sezon w pełni. W Trójmieście skwar leje się z nieba, a na plażach gęsto. Gęsto od parawanów, urlopowiczów, gęsto też od mieszkańców, którzy po pracy łapią ostatnie promienie słońca. Gęsto jest też... w wodzie. "Nogi bym w tej zupie nie postawiła, a oni wbiegają bez zastanowienia" - napisała w wiadomości do naszej redakcji mieszkanka Gdańska. Czy rzeczywiście jest się czego obawiać?

Trójmiasto ma to do siebie, że przyciąga rzesze turystów. Ciągną tu ludzie spragnieni szumu fal, kochający długie spacery po piasku, ale też ci, którzy uwielbiają zwiedzać. Jedno trzeba przyznać - nie sposób się tutaj nudzić. Pojawiające się na ulicach, w komunikacji miejskiej i na plażach tłumy bywają jednak przytłaczające - na to często zwracają uwagę mieszkańcy Gdańska, Gdyni i Sopotu.

Zobacz wideo Polska najlepsza! Krynica Morska, Sztutowo i Stegna kojarzą wam się tylko z plażowaniem? To nie uwierzycie, co tam jeszcze można robić [TRIP WE DWOJE]

Niektórzy punktują także pewne zachowania urlopowiczów, które są szczególnie uciążliwe, męczące, a czasem - zupełnie niezrozumiałe. O jednym z takich zachowań pisze w wiadomości do naszej redakcji mieszkanka Gdańska. Szukasz podobnych treści? Sprawdź Gazeta.pl

"Puszczają dzieci bez opieki. Nikt nad tym nie panuje"

W swoim liście pani Karolina porusza kilka kwestii. Jedną z nich jest m.in. wakacyjna beztroska letników, granicząca niekiedy z niegrzecznym zachowaniem w stosunku do innych.

Mieszkam w Gdańsku, ale latem większość mieszkańców całego Trójmiasta marzy o tym, by rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady. No ale trudno się dziwić, skoro na każdym kroku widać, jak bardzo irytujący bywają urlopowicze.

Pani Karolina opisuje swoją niedzielną wycieczkę do Gdyni. Jak wyjaśnia - ten krótki wypad był niemiłą niespodzianką.  

W minioną niedzielę była piękna pogoda, więc postanowiłam wybrać się na lody do Gdyni. Zabrałam ze sobą ręcznik i rozłożyłam go sobie na plaży w Gdyni Śródmieściu. Oczywiście wiedziałam, że to centrum miasta i że z pewnością będzie tam sporo ludzi. Ale to, co zastałam, przerosło moje oczekiwania

- wyjaśnia autorka wiadomości. I kontynuuje:

Są ludzie, jest głośno - to jasne. Ale dzieci wydzierające się nad uchem i przebiegające nad głowami plażowiczów - to trochę przesada. Rozumiem, że maluchy mają sporo energii, która gdzieś musi znaleźć ujście. Ale jeśli starsze małżeństwo prosi rodziców dwóch rozrabiających kilkulatków o to, by dzieciaki nie rzucały w nich piłką plażową, a rodzice w odpowiedzi bezczelnie twierdzą, żeby nie przesadzali, to trochę niegrzeczne. To nie są wymagania z kosmosu, to zwykłe poszanowanie spokoju innych plażowiczów. Ja miałam wrażenie, że nad tym chaosem nikt nie panuje.

"Nogi bym w tej zupie nie postawiła"

Autorka wiadomości opisuje jeszcze jedną kwestię: niestosowanie się do poleceń ratowników. I nazywa to po prostu bezmyślnością.

Rozumiem, że urlop jest raz w roku. I że jak sobie postanowimy, że nic nam go nie zepsuje, to nic nam go nie zepsuje. Ale kiedy ratownik wywiesza na kąpielisku czerwoną flagę i informuje o zakazie wstępu do wody, w której odnotowano występowanie sinic, to jak nazwać rodziców, którzy ukradkiem prowadzą swoje dzieci do brzegu, żeby "zamoczyły stópki"?

Rzeczywiście, w niedzielę 9 lipca z powodu zakwitu sinic w województwie pomorskim zamknięto sześć kąpielisk - w tym również to w Gdyni. 

Większość mieszkańców Trójmiasta wie, że wody Zatoki nie należą do najczystszych. Powiem wprost - nogi bym w tej zupie nie postawiła, a oni wbiegają bez zastanowienia, rodzice ciągną tam nawet najmłodsze dzieciaki.

Autorka wiadomości puentuje i prosi turystów, by szanowali fakt, że są w Trójmieście tylko gośćmi. 

Wiem, że kochacie Trójmiasto, pewnie nie mniej niż my, mieszkańcy. Dlatego prosimy o odrobinę wyrozumiałości. My rozumiemy, że nie macie morza na co dzień i chcecie się nim nacieszyć. Wy zrozumcie, że my oczekujemy jedynie odrobiny spokoju - także w wakacje. 
Więcej o: