W Europie możemy znaleźć kilkanaście czynnych wulkanów. Jednym z nich jest ten zlokalizowany na Islandii, gdzie 10 lipca doszło do spektakularnej erupcji. O zajściu poinformowało Islandzkie Biuro Meteorologiczne (IMO), lokalne władze wydały także ostrzeżenie, jednak to nie zniechęciło turystów do podziwiania lawy i kłębów dymu i lecącego z nieba popiołu.
Na półwyspie Reykjanes w południowo-zachodniej Islandii doszło do erupcji wulkanu Fagradalsfjall. Jak przekazało Islandzkie Biuro Meteorologiczne: "lawa wytryskuje serią fontann", a na zboczach góry Litli Hrutur znajduje się szczelina o długości 200 metrów. Lokalne władze ekspresowo wydały ostrzeżenie oraz apel do mieszkańców, jednak jak zapewniał Matthew Roberts z działu usług i badań w IMO: "to bardzo mała erupcja", która nie wywołuje bezpośredniego zagrożenia.
Na erupcję wulkanu naukowcy byli przygotowani, bowiem poprzedziła ją podwyższona aktywność sejsmiczna w tym regionie. Od 4 lipca zarejestrowano ponad 12 tys. wstrząsów. Najsilniejsze z nich, o magnitudzie 5,2, wystąpiło minionej nocy (10 lipca). Na "pokaz żywiołu" wskazywały także pomiary dokonane za pomocą systemów GPS i InSAR (Satelitarna Interferometria Radarowa), które wykazały deformacje gruntu - to dla naukowców był znak, że lawa powoli przemieszcza się ku górze. Jak przekazała, cytowana przez portal TVN Meteo Hjordis Gudmundsdottir, kierownik ds. komunikacji w Almannavarnir - organizacji zajmującej się katastrofami i obroną społeczeństwa:
Kierunek wiatru zmienia się szybko. Zanieczyszczenia przemieszczają się błyskawicznie i nie możemy dokładnie określić, gdzie w danym momencie jest ich najwięcej. Przebywanie w miejscach erupcji jest oczywiście niebezpieczne, a zanieczyszczenie może wpływać na tak duży obszar.
Erupcja wulkanu zmusiła władze do wydania poziomu alarmu - IMO zdecydowało się na podniesienie z drugiego stopnia na trzeci (w skali dla systemu wulkanicznego Fagradalsfjall). Na ten moment władze nie zdecydowały się na podwyższenie poziomu do najwyższego, czwartego. Wcześniejsza aktywność wulkanu miała miejsce w 2019 roku. Z kolei najdłuższa erupcja na Islandii w XXI wieku zakończyła się 18 września 2021 roku. Wówczas magma rozlała się w dolinie Geldingadalir - nie było to jednak groźne zjawisko, mieszkańcy nie ucierpieli i nie ponieśli strat. Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Meteorolodzy zapowiadają jednak, że obecna erupcja nie powinna wyrzucić do atmosfery wiele popiołu. To z kolei zachęca turystów do eksploatacji żywiołu. Jak się jednak okazuje, to nie potoki lawy są największym zagrożeniem dla mieszkańców, a ulatniające się gazy. Dlatego władze proszą o bezpieczną odległość, zamykanie okien i niekorzystanie z klimatyzacji.