Pobyt nad morzem może kojarzyć się z sielanką. Niestety nadmorscy ratownicy często muszą się zmagać z trudnymi turystami, którzy za nic sobie mają ich ostrzeżenia. Nie chcą też podporządkowywać się ich zaleceniom. Ratownik WOPR Ryszard Loewenau opowiada o swojej pracy na plaży w Łebie.
Zdarza się, że osoby wypoczywające na plaży nie rozumieją funkcji ratowników, których zadaniem nie jest jedynie ratowanie tonących w morzu ludzi, ale przede wszystkim zapobieganie niebezpiecznym sytuacjom i zwracanie uwagi wczasowiczom, których zachowanie może prowadzić do wypadku. Sytuacje, jakie mają miejsce na plaży, często wołają o pomstę do nieba i, jak zaznacza ratownik z Łeby w wywiadzie dla "Dziennika Bałtyckiego", turyści potrafią nieźle narozrabiać.
To, co my tu widzimy, to się na książkę nadaje. Jak ja to wszystko opiszę, to bestseller będzie! Na kasie spać będziemy. Pijaństwo, agresja, bezmyślność i głupota. I jest coraz gorzej. Ile razy my już policję musieliśmy wzywać.
Ratownicy podczas swojej pracy nierzadko mają do czynienia z osobami, które są niewdzięczne i reagują agresją skierowaną w pracowników WOPR. Przykładowo na plaży w Łebie znajduje się dziewięć wież ratowniczych, dzięki którym ratownicy są w stanie np. odnaleźć zagubione dzieci. Loewenau przytacza historie dzieci, które potrafiły odejść nawet na kilometr od rodziców, a po ich odnalezieniu ratownicy, zamiast usłyszeć proste "dziękuję", muszą słuchać obelg.
Często zdarza się, że nadmorscy wczasowicze nie zważają na uwagi ratowników i udają, że ich nie słyszą. Ratownicy zaznaczają, że turyści często nie zwracają uwagi na ich ostrzeżenia. Więcej podobnych artykułów znajdziecie na Gazeta.pl
Nie pozwalamy wchodzić głębiej. Nawet jak ktoś mówi, że wchodzi tylko do kolan. Bo nie raz zdarzało się, że silniejsza fala kogoś przewróciła. Zresztą jak pozwolisz nawet nogę zamoczyć gdy jest kilka w skali Beauforta, to on później pomału próbuje wejść dalej i dalej. Nie zważa na gwizdki, nawoływania.