"Parawaning" bywa prześmiewczo nazywany polskim sportem narodowym. W końcu każdego roku urlopowicze rywalizują o jak najlepsze miejsca blisko morza, tworząc niezwykle imponujące konstrukcje. Ta barwna bitwa już trwa w najlepsze na nadbałtyckich plażach, a jej efekty można zauważyć m.in. w Mielnie.
W piątek, 7 lipca wiele osób korzystało z pięknej pogody na plaży w Mielnie. To właśnie tam pewni wczasowicze postanowili uprzyjemnić swój pobyt. Wykorzystali do tego trzy parawany, które połączyli ze sobą w kształt litery "U". Dzięki temu mogli cieszyć się nie tylko skrawkiem prywatnej plaży, ale i widokiem na morze. Co ciekawe, w środku tej ogromnej konstrukcji znajdowały się jedynie dwie osoby. Całą sytuację uwiecznił miejski monitoring, który na bieżąco pokazuje sytuację na plaży.
W innych miejscach przy brzegu można było zaobserwować inne, choć mniej imponujące parawany. Jak się okazuje, tego typu sytuacje bywają nie tylko irytujące dla urlopowiczów, ale i stwarzają niebezpieczeństwo nad morzem. Zwrócił na to uwagę Paweł, ratownik medyczny w rozmowie z serwisem o2.pl.
Problem pojawia się, jeśli używamy parawanów przy samej linii brzegowej, nie zostawiając miejsca na przejazd specjalistycznych pojazdów, które poruszając się linią brzegową, mogą szybciej dotrzeć do poszkodowanego (quady albo pojazdy SAR)
- wyjaśnił.
Warto pamiętać, że brak umiaru może okazać się dla nas najdroższym wypoczynkiem na plaży w życiu. Jeśli funkcjonariusze stwierdzą, że parawanowa konstrukcja jest zbyt duża i "zakłóca porządek publiczny", mogą ukarać nas mandatem w wysokości 500 zł.
Kara ta jest stosunkowo niska w porównaniu do np. Norwegii. Tam za rozstawienie parawanów możemy zapłacić co najmniej 10 tysięcy koron norweskich, czyli w przeliczeniu około pięć tysięcy złotych. Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.