Spędziła rodzinny weekend w polskim mieście. Na miejscu przecierała oczy ze zdziwienia. "Co to za ceny?"

Często zdarza się, że turyści podróżujący po Polsce nie wracają do domu z zachwytem nad pięknem odwiedzonych miejsc. W zamian za to narzekają na horrendalne ceny noclegów, posiłków czy transportu. Podobne doświadczenia miała pani Agnieszka, która spędziła ostatni tydzień czerwca w Poznaniu.

Agnieszka Pawłowska, czytelniczka serwisu wp.pl, wybrała się wraz z mężem i trzyletnią córką do stolicy Wielkopolski. Początkowo wycieczka zapowiadała się niezwykle obiecująco. Kobiecie udało się zarezerwować apartament tuż przy samym rynku za 440 zł za dwie noce. Jednak później jej oczekiwaniom nie sprostały ani ceny, ani widoki.

Zobacz wideo Zapytaliśmy Polaków, czy odczuwają inflację nad Bałtykiem

Rozkopane miasto. Tak wyglądała jej wizyta w Poznaniu

Od kilku miesięcy remonty w Poznaniu dają się we znaki nie tylko mieszkańcom, ale i odwiedzającym miasto turystom. Niektórzy zaczęli radzić sobie z sytuacją z humorem, jednak nie wszystkim jest do śmiechu. Zdaniem pani Agnieszki prace są szczególnie uciążliwe w sezonie. 

Czytałam wcześniej, że Poznań to obecnie wielki plac budowy, ale nie spodziewałam się, że Rynek będzie aż tak rozkopany. Do wielu restauracji nie ma dostępu albo trzeba przechodzić przez metalowe kładki nad dziurami z rurami

- powiedziała pani Agnieszka.

Nie mogła uwierzyć. To była droga wycieczka

Turystka niemiło zaskoczyła się nie tylko utrudnieniami w poruszaniu po mieście. Gdy przeglądała menu jednej z lokalnych restauracji, jej wzrok przykuły horrendalne ceny. 

Trzy sztuki placków ziemniaczanych ze śmietaną lub cukrem kosztują 33 zł. Co to za ceny?

- dziwiła się kobieta. 

W końcu rodzina zdecydowała się na pierogi oraz piwo... za prawie 20 zł. Całość wyniosła ich 98 zł i jak przyznała kobieta, "było to najgorzej wydane 100 zł". Podczas wycieczki nie zabrakło słodkiego deseru w postaci kawy i lodów, za które zapłacili 14 i 8 zł. Z kolei rodzinna wycieczka do zoo to koszt rzędu 80 zł.  

Turyści mają dość cen w Polsce

W ubiegłym miesiącu informowaliśmy również o doświadczeniach pani Ilony, która spędziła długi weekend majowy w Beskidach. W liście do naszej redakcji turystka narzekała na drożyznę panującą w polskich miejscowościach. Wyjaśniła, że restauracje coraz częściej korzystają z popularnej praktyki umieszczania w menu każdej części dania osobno. Przykładowo w karcie widzimy jedynie cenę kotleta, a za dodatki trzeba zapłacić osobo. W ten sposób końcowa cena bywa naprawdę szokująca. 

"Jak zwykle w Polsce naciągają ludzi, a potem dziwią się, że turyści wolą jeździć za granicę" - pisała nam poirytowana pani Ilona, dodając, że wielokrotnie spotkała się z podobnym rozwiązaniem. Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

Więcej o: