W ostatnim czasie dużo się mówi o tanich liniach lotniczych takich jak Ryanair czy Wizz Air. Niektóre z mniej popularnych linii muszą walczyć o utrzymanie się na rynku. Walkę tę przegrał niedawno islandzki przewoźnik Niceair. Choć działał przez niecały rok, to turyści - zwłaszcza z Islandii - czują rozczarowanie. Czy upadłości linii dało się zapobiec?
Niceair były wirtualnymi liniami lotniczymi z siedzibą w północnoislandzkim Akureyri. Przewoźnik operował wyczarterowanym samolotem Airbus A319. Jak informuje islandzki portal Iceland Monitor, zarząd linii wydał oświadczenie, z którego dowiadujemy się, że firma została poważnie dotknięta awarią operatora HiFly, z którego usług korzystała. W wyniku awarii przewoźnik stracił możliwość operowania jedynym samolotem.
Loty na wszystkich trasach zostały zawieszone w kwietniu tego roku, a zaledwie kilka dni temu Niceair złożył wniosek o upadłość. Nie mogąc znaleźć zastępczego samolotu, przewoźnik nie widział dla siebie innej możliwości. "Były to pod każdym względem niekontrolowane przyczyny. To zamknięcie jest szczególnie tragiczne, ponieważ istniały dobre podstawy do bezpośrednich lotów międzynarodowych przez Akureyri", czytamy w oświadczeniu islandzkich linii lotniczych.
W lutym 2022 ogłoszono, że powstanie wirtualna linia lotnicza Niceair, której celem byłby przewóz turystów z północnej części Islandii do innych państw Europy. Firma rozpoczęła działalność ze wsparciem licznych inwestorów, a swój inauguracyjny lot przeprowadziła 3 czerwca ubiegłego roku. Samolot wystartował z Akureyri do Londynu. Był to jednak pierwszy i ostatni lot na tej trasie.
W marcu tego roku linie planowały do lotów na Teneryfę i do Kopenhagi dodać jeszcze niemieckie lotnisko w Düsseldorf, jednak zawieszenie działalności w kwietniu pokrzyżowało plany. Choć przewoźnik oferował przez krótki czas ograniczony rozkład, to podróżujący z Islandii, Hiszpanii oraz Danii nie kryją rozczarowania takim obrotem spraw. Faktem jednak pozostaje, że mała linia nie dała zwyczajnie rady w obliczu zbyt dużej i cieszącej się większą popularnością konkurencji.
Więcej podobnych tematów znajdziesz na Gazeta.pl