Właściciele psów muszą mieć się na baczności. Sadysta i zwyrodnialec rozrzuca mięso nafaszerowane szpilkami

Właściciele psów mieszkający na Pradze-Północ w Warszawie muszą być bardzo czujni. Nieznany sprawca rozrzuca kawałki mięsa nafaszerowane szpilkami. Sadysta poszukiwany jest już przez policję. Nie jest to jednak odosobniony przypadek, a podobne sytuacje mają miejsce również w innych miastach Polski.

Właściciele psów muszą mieć oczy dookoła głowy bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Coraz częściej zdarza się, że zwyrodnialcy rozrzucają zatrute mięso lub przysmaki w miejscach, gdzie najczęściej spacerują ludzie z psami. Tłumaczą to tym, że psy zanieczyszczają okolicę lub hałasują. Tego sadyzmu nie da się jednak w żaden sposób usprawiedliwić, a za znęcanie się nad zwierzętami grozi do trzech lat pozbawienia wolności. Niestety, nie raz sprawcy pozostają anonimowi i tak jest w przypadku osoby, która na warszawskiej Pradze-Północ zostawiła na chodniku kawałki kiełbasy pełne szpilek.

Zobacz wideo 46-latka trzymała zaniedbane psy w zimnym, przpełnionym odchodami kojcu. Została zatrzymana

Sadysta podłożył mięso ze szpilkami

Pani Anna, jak co wieczór, spacerowała ze swoim psem przy ulicy Stalowej w Warszawie. W drodze na skwerek jej pupil o imieniu Jackie zaczął zajadać się znalezionym kawałkiem mięsa. Kobieta natychmiast zareagowała i zaczęła wyciągać psu jedzenie z pyska. Jak się okazało, wszystko nafaszerowane było dużymi szpilkami. Wypowiedź właścicielki poszkodowanego psa przytoczył Miejski Reporter na Facebooku:

Poszłam z psem, na smyczy o 21.30 na spacer i idąc ulicą Stalową na skwerek, zauważyłam, że leży kawałek kiełbasy, do którego natychmiast się mój pies wyrwał. Kiedy się schyliłam, żeby mu wyrwać z pyska, zobaczyłam, że leży tego mnóstwo na chodniku. Jednego kawałka nie zdążyłam mu wyrwać [...]. My wylądowaliśmy na pogotowiu weterynaryjnym na Książęcej. I dzięki wspaniałym paniom doktorkom udało się bez endoskopii.

Jak podała również pani Anna, w każdy kawałek były wepchnięte co najmniej dwie szpilki. Wszystko z pomocą syna pozbierała z ziemi, a sprawę zgłosiła na policję oraz straż miejską.

Weterynarzom udało się uratować psa

Pani Anna nie zwlekała z zabraniem psa do gabinetu weterynaryjnego. Wiedziała bowiem, że psu udało się zjeść jedną z nafaszerowanych kiełbasek. Lekarze stymulowali psa do wymiotów i na całe szczęście skutecznie. Gdyby nie udało się zmusić czworonoga do tego, by samodzielnie zwrócił zjedzony kawałek mięsa, konieczne byłoby przeprowadzenie zabiegu endoskopii. Polega on na włożeniu endoskopu, czyli wziernika z własnym źródłem światła, do przewodu pokarmowego psa. Dzięki temu ocenia się, w jakim stanie jest układ pokarmowy oraz czy jest konieczność wykonania operacji. Na szczęście w przypadku Jackiego obyło się bez tego, a pies zwrócił treść pokarmową. Dziś ma się dobrze i wyszedł z całej sytuacji bez szwanku, jednak wcale nie musiało się tak skończyć. Dodatkowo warto również wspomnieć, że ratunek czworonoga wyniósł 550 złotych.

Pani Anna ostrzegła sąsiadów. Mieszkańcy mają też inne problemy

Kobieta postanowiła powiadomić swoich sąsiadów i mieszkańców Pragi-Północ na sąsiedzkiej grupie na Facebooku. Opisała całą sytuację, zamieściła również zdjęcia zebranego przez nią mięsa pełnego szpilek. Odzew był jednak zaskakujący. Inni mieszkańcy zauważyli, że w kamienicy, przy której rozrzucono wspomniane mięso, mieszka kobieta, która od razu stała się podejrzaną w sprawie. Według relacji internautów, przytoczonej przez radiozet.pl, rzuca ona nie raz w ludzi kamieniami ze swojego balkonu, a z okna wyrzuca własnego kota. Podobno w pobliżu mieszka również inna kobieta, która uprzykrza życie swoim sąsiadom. Wybija ona bowiem szyby w autach. Niestety, policja, według relacji poszkodowanych, nie reaguje w sprawie. Mimo to mieszkańcy Pragi-Północ nie zamierzają pozostawić tej sprawy bez reakcji. Wszystkie sytuacje zgłoszone zostaną na policję.

Trucie psów to niestety częsta praktyka

Niestety, historii o sadystach, którzy tylko pragną cierpienia niewinnego zwierzęcia, nie brakuje. Jedną z podobnych sytuacji przeżyli również właściciele czworonoga w Sokółce. Sprawa działa się na początku maja 2020 roku. Właściciele psa zauważyli, że mięso nafaszerowane szpilkami znajduje się wewnątrz posesji, a dokładniej porozrzucane jest dookoła budy pupila. Ten na szczęście nie zdążył niczego zjeść, a czujne małżeństwo natychmiast zgłosiło sprawę na policję. Sprawcą okazał się inny mieszkaniec wsi, 67-letni mężczyzna, którego zatrzymano jeszcze tego samego dnia. 

Z podobnym problemem zmagał się również pan Radek z Piotrkowa Trybunalskiego. Pewnego letniego dnia musiał wyjść na zakupy do pobliskiego sklepu. Ponieważ podróż wraz z powrotem nie miała zająć mu wiele czasu, a pogoda dopisywała, postanowił zostawić psy na podwórku. Gdy wrócił, czworonogi wymiotowały krwią i miały problemy z oddychaniem. Pan Radek natychmiast pojechał z nimi do weterynarza i rozpoczęła się walka o ich życie. Psy były w ciężkim stanie o wiele dłużej, niż każdy się spodziewał. Choć uratowano je na tyle, że mogły wrócić do domu, to nadal wymagały regularnych wizyt w gabinecie. Psiaki chudły z dnia na dzień, traciły apetyt oraz pragnienie. Na szczęście po kilku tygodniach regularnych kroplówek, przyjmowania leków i częstych wizyt u weterynarza, psy wyzdrowiały i wróciły do pełni sił. Co jednak sprawiło, że niemalże straciły życie?

Pan Radek uważnie przeszukał swoją posesję i to, co znalazł, zmroziło mu krew w żyłach. Tuż pod płotem leżały kawałki mięsa. Jedne nafaszerowane były trutką, a inne gwoździami. Ktoś najprawdopodobniej podszedł do ogrodzenia i rozsypał zatrute mięso za siatką. Na całe szczęście większość kawałków znalazła się poza działką pana Radka, lecz zatruć się nimi mogły inne psy, z którymi właściciele spacerowali w okolicy.

Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Więcej o: