Niektóre dzięki renowacji odzyskały pierwotny wygląd, inne niszczeją w zapomnieniu. Zapalając świeczkę za zmarłych, nie wnikajmy, po której walczyli stronie. Taka była bowiem intencja twórców żołnierskich nekropolii. Żywy nieprzyjaciel był śmiertelnym wrogiem, poległy - godnym szacunku bohaterem, który wypełnił obowiązek wobec ojczyzny. Na cmentarzach sąsiadują więc ze sobą groby żołnierzy przeciwnych armii. Krzyże są misternie zdobione, z bogatą ornamentyką, często trójkątnymi lub półkolistymi daszkami, czasem trafiają się żydowskie macewy. Polacy walczyli i ginęli zarówno w szeregach rosyjskich, jak i austriacko-niemieckich.
Po przejściu frontu w 1915 r. przez Pogórze Ciężkowickie i Beskid Niski, a zwłaszcza po słynnej operacji gorlickiej, na polach bitew pozostało tysiące poległych, szybko pochowanych w prowizorycznych grobach. Gdy front odsunął się dalej na wschód, austriacki Oddział Grobownictwa Wojennego przeprowadził niespotykaną w skali akcję zakładania cmentarzy wojskowych. W sięgającym od Krakowa po Nowy Żmigród okręgu wojskowym Galicja Zachodnia w latach 1915-18 powstało 401 cmentarzy. Spoczęło na nich 60 tys. ofiar wojny, z czego 42 tys. ekshumowano z wcześniejszych mogił.
Zamiast wyrównać teren "pod linijkę", wykorzystano jego naturalne ukształtowanie, tak że architektura doskonale współgra z przyrodą. Rzadko tworzono tarasy, częściej krzyże stoją łukami wzdłuż poziomicy lub dostojnie "schodzą" po stoku. Wśród architektów na szczególną uwagę zasługują Dusan Jurkovic i Hans Mayr. Jurkovic potrafił wyczarować w drewnie oryginalne formy, własne wizje słowiańskości. Mayr wolał kamień, dzięki czemu jego dzieła lepiej przetrwały do naszych czasów. Za jego koronne dzieło uznaje się cmentarz nr 79 w Sękowej. Z wysokiego muru strzelają w niebo cztery proste pylony, na samym cmentarzu zaś wznosi się betonowa konstrukcja przypominająca monstrualną pergolę. Surowość betonu łagodzą proste żeliwne krzyże wśród traw.
Liczące 446 m n.p.m. wzgórze Pustki na Pogórzu Ciężkowickim miało duże znaczenie strategiczne na początku Operacji Gorlickiej (2 maja 1915 r.). Przejęcie nad nim kontroli umożliwiało sprawne przerzucanie oddziałów w stronę Gorlic. Nic dziwnego, że wojska austriacko-niemieckie zaciekle je atakowały, Rosjanie zaś bronili z nie mniejszą determinacją. Na utworzonym tu po bitwie największym cmentarzu wojennym w Galicji spoczywa 1200 żołnierzy obu stron. Unikalne jest założenie przestrzenne według koncepcji Jana Szczepkowskiego. Chodząc po pięknym bukowym lesie, odnajdujemy kolejne skupiska prostych drewnianych krzyży. Im wyżej się wspinamy dróżkami, tym więcej pojawia się mogił. Odtworzono tu przebieg ataku - groby zlokalizowane są tam, gdzie padło najwięcej ofiar. Największą grupę krzyży znajdziemy tuż poniżej wierzchołka, gdzie podczas szturmu na ostatnią linię okopów doszło do dramatycznej walki na bagnety. Kwatery pogrupowano według narodowości i przynależności do kompanii. Znajdziemy tu również groby Polaków i Węgrów wspólnie walczących w cesarsko-królewskiej armii (w ostatnich latach większość odrestaurowano). Wszystkim poległym wyryto w kamieniu epitafium:
Za życia skłóceni, śmiercią pogodzeni,
Razem złożyli tu kości.
Gdyż nie to ważne, kim byli, co dotychczas znaczyli,
Lecz, że dochowali wierności.*
Na samym szczycie zarośnięta podmurówka - pozostałość po 25-metrowej drewnianej kaplicy-gontynie, która spłonęła w latach 80. Szkoda, bo było to koronne dzieło Dusana Jurkovica. Słynny słowacki architekt najpełniej oddał tu swój prasłowiański styl, łącząc elementy wczesnochrześcijańskie i pogańskie.
Dojazd: 12 km z Gorlic lub z Grybowa do Łużnej; z centrum wsi 1 km drogą pod górę (drogowskaz)
Na starych fotografiach na nagim, doskonale widocznym północnym wierzchołku Rotundy (771 m n.p.m.) widać koliście obramowany cmentarzyk - spoczęło tu zaledwie kilkadziesiąt ofiar z lutego i marca 1915 r. Dusan Jurkovic stworzył pięć wysokich drewnianych wież zwieńczonych stylizowanymi krzyżami. Wyglądają jak kopuły cerkwi, która zapadła się pod ziemię, lub jak maszty tonącego okrętu. Widok dzisiejszy jest zupełnie inny. Wierzchołek wokół cmentarza porasta gęsty las. Od powalonych lub powyginanych szkieletów wież odpadają ostatnie już deszczułki gontu... Gdy jednak przekroczymy kamienny murek, odkryjemy, że w krajobraz zniszczenia i rozkładu wkraczają ład i porządek. W zeszłym roku dzięki społecznej akcji i funduszom z Austriackiego Czarnego Krzyża uporządkowano groby i wymieniono wszystkie krzyże, zachowując oryginalne kształty i wzory. Trwają starania o pieniądze unijne na odbudowę wież.
Do niedawna docierali tu nieliczni, nie dochodził tu żaden szlak, a zarośniętą polankę niełatwo było odnaleźć. Po wysiedleniu w 1947 r. okolicznych wiosek niepodzielnie rządziła dzika przyroda, a głębszego znaczenia nabrały słowa epitafium:
Nie płaczcie, że leżymy tak z dala od ludzi,
A burze już nam nieraz we znaki się dały -
Wszak słońce co dzień rano tu nas wcześniej budzi
I wcześniej okrywa purpurą swej chwały.
Dziś poprowadzi nas szlak znakowany, a u podnóża Rotundy w Regietowie działa baza namiotowa prowadzona przez Studenckie Koło Przewodników Beskidzkich w Warszawie.
Dojazd: 20 km z Gorlic lub 30 km z Grybowa do wsi Smerekowiec, dalej bez asfaltu 3 km do Regietowa Niżnego, skąd czerwonym szlakiem 40 min na Rotundę (na starszych mapach zaznaczono dawne szlaki omijające wierzchołek) .
Stowarzyszenie Społeczny Komitet odbudowy Cmentarza na Rotundzie, konto nr: 54 1500 1126 1211 2007 3621 0000, http://www.skpb.waw.pl , kontakt: Aneta Załuga, tel. (0-22) 838 54 56, e-mail: rotunda@skpb.waw.pllub ,
Spoczywa tu 174 Austriaków, którym poświęcono sentencję:
Pomnij, przechodniu, wchodząc w to obejście,
Że ziemia setki poległych tu grzebie,
Co młode życie oddali w potrzebie,
By nam zapewnić dziś wolność i szczęście
Solidne, kryte gontem ogrodzenie. Po przekroczeniu bramki zobaczymy szpalery drewnianych krzyży z trójkątnymi daszkami i kaplicę z drewnianych bali zwieńczoną podobnym do nich, choć znacznie większym krzyżem z daszkiem. To kolejne dzieło Jurkovica, często przyrównywane do słowiańskiej gontyny. Gdyby nie krzyż, kojarzyłoby się również z szałasem pasterskim. Pod krzyżem kopia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Jadąc tędy na Słowację, warto zatrzymać się choć na chwilę.
Dojazd: z Gorlic 18 km w stronę przejścia granicznego w Koniecznej lub 15 min pieszo szlakiem niebieskim ze schroniska PTTK na Magurze Małastowskiej, 100 m od parkingu i przystanku PKS na Przełęczy Małastowskiej
*Epitafia Hansa Hauptmanna cytuję za: Roman Frodyma "Galicyjskie cmentarze wojenne" t. 1, Oficyna Wydawnicza "Rewasz", Warszawa - Pruszków, 1995
W sieci
Historia, opisy i zdjęcia cmentarzy