Więcej wiadomości przeczytasz na Gazeta.pl.
Jak tłumaczył w rozmowie z TVN24 wiceprezydent Krakowa Bogusław Kośmider, nocna prohibicja ma przyczynić się do znaczącego spadku "wszelkiego rodzaju przestępstw i negatywnych zdarzeń związanych ze sprzedażą alkoholu w godzinach nocnych". - We wszystkich miejscowościach, gdzie taki zakaz był wprowadzony (...), nastąpił spadek liczby negatywnych wydarzeń i skarg mieszkańców na nocną sprzedaż - argumentował. Za uchwałą zagłosowało 32 radnych, pięcioro wstrzymało się od głosu. Nikt nie był przeciwko. Podobne przepisy obowiązują już m.in. w Katowicach, Poznaniu i Wrocławiu.
Zakazem nie będą objęte bary i restauracje. Według niektórych mieszkańców miasta to one są przyczyną problemu, a nie sklepy monopolowe. "Sklepy monopolowe nie są przyczyną problemu. Są jego skutkiem, a przyczyną są knajpy. Często do wczesnych godzin rannych imprezowicze piją i wrzeszczą. Nieraz widzą przed sobą otwarty sklep alkoholowy, więc wchodzą do środka i piją dalej (...). Powinniśmy się skupić na rozwiązaniu problemu w centrum Krakowa" - podkreślał w czasie obrad jeden z mieszkańców.
Również pan Zbigniew z Krakowa twierdzi w rozmowie z kobieta.gazeta.pl, że zasady dotyczące sprzedaży alkoholu powinny być bardziej restrykcyjne. - Jestem za tym, żeby to wprowadzić, ponieważ mieszkańcy nie mogą spać, młodzi kupują sobie w nocy alkohol, imprezują, zostawiają butelki na parapetach, na ulicach. Co poniektórzy zachowują się agresywnie po alkoholu, a służba miejska nie zjawia się od razu i mieszkańcy Krakowa na tym cierpią. Bardzo dużo ludzi bezdomnych jest w Krakowie, śpią w tramwajach i czuć mocny odór alkoholu od nich. Jestem nawet za jeszcze większym ograniczeniem sprzedaży alkoholu. Za komuny alkohol sprzedawany był od 13 - mówił.
Turyści są podobnego zdania. Twierdzą, że zakaz kupowania alkoholu w sklepach monopolowych w godzinach nocnych nie ma sensu. - Dziwie się, że taki pomysł wchodzi w życie. Jeśli wprowadzany jest zakaz, powinien obejmować przede wszystkim restauracje. Co przeszkadza komuś, że kupię wino w monopolowym i wypiję je w hotelu? Przecież za picie na ulicy i tak można dostać mandat. Problemem jest spożywanie alkoholu w barach i restauracjach, oraz to, co osoby pod wpływem, robią później w przestrzeni miejskiej, wracając do swoich domów - twierdzi Agnieszka.
Adam z kolei podkreśla, że lepszym rozwiązaniem byłoby wzięcie przykładu ze Szwecji. - Rozwiązanie jest bardzo proste. Po pierwsze, zakaz sprzedaży alkoholu osobom nietrzeźwym, niezależnie od tego, czy są w restauracji, czy w sklepie. Po drugie, sprzedaż alkoholu jedynie w dedykowanych temu sklepach. W konkretnych dniach i godzinach. To działa - wyjaśnia.