W 1986 roku Mike Thexton postanowił wyruszyć na wycieczkę w Himalaje. To miał być sposób na upamiętnienie jego zmarłego trzy lata wcześniej brata, Petera. Podróż miała zakończyć się 5 września 1986 roku. Tego dnia Mike stawił się w porcie lotniczym w Bombaju, skąd startował jego samolot do Nowego Jorku. Doszło jednak do nieoczekiwanej sytuacji, która wpłynęła na życie 400 pasażerów.
Szukasz podobnych treści? Sprawdź Gazeta.pl
Maszyna z 400 pasażerami na pokładzie zatrzymała się na planowane międzylądowanie w pakistańskim Karaczi. Wtedy do środka wtargnęło czterech uzbrojonych mężczyzn, którzy zażądali od personelu pokładowego wydania paszportów obywateli zachodnich krajów. Tym samym dokument Mike'a Thextona, który ma brytyjskie obywatelstwo, trafił w ręce porywaczy.
Padły także pierwsze strzały. Terroryści zastrzelili m.in 29-letniego Rajesha Kumara, mężczyznę, który zaledwie dwa miesiące wcześniej stał się obywatelem Stanów Zjednoczonych. Ciało Kumara zrzucili na płytę lotniska.
Sytuacja na pokładzie pogarszała się z minuty na minutę. Porywacze zaczęli wyczytywać nazwiska z zatrzymanych przez siebie paszportów.
Zdrętwiałem, gdy wypowiedzieli moje imię. Próbowałem przekonać sam siebie, że jest jakieś niewinne wyjaśnienie i może wypuszczą mnie z samolotu, ale ciągle w mojej głowie pojawiała się myśl, że na pewno wybierają mnie, żeby mnie zastrzelić
- mówił Mike Thexton w wywiadzie dla "The Telegraph". To nie był jednak koniec koszmaru Brytyjczyka. Terroryści wymierzyli w niego broń i nie przestali celować do niego przez kolejnych dwanaście godzin. Okazało się, że porywaczami są członkowie palestyńskiej komórki terrorystycznej Abu Nidala, która stacjonuje w Palestynie. Celem porywaczy mieli być Amerykanie, ale po namyśle uznali, że Thexton jako Brytyjczyk jest dla nich "zadowalającym" celem.
Sterroryzowany Brytyjczyk nie tylko prosił swoich oprawców o litość. Aby zaskarbić sobie ich przychylność, zaczął udawać, że odmawia muzułmańską modlitwę. Thexton wspomina także, że zwrócił się bezpośrednio do przywódcy porywaczy Zaida Hassana Abd Latifa Safariniego. Opowiedział mu o tym, że przyleciał w Himalaje, by upamiętnić zmarłego trzy lata wcześniej w tych górach brata:
Powiedziałem mu: moi rodzice nie mają nikogo innego, proszę, nie rób mi krzywdy.
W piętnastej godzinie po przejęciu samolotu, w maszynie zgasły światła. Niczego niespodziewający się porywacze spanikowali i zaczęli oddawać strzały we wszystkich kierunkach. Niektórzy upatrywali w tym zamieszaniu szansę na ratunek. Podobnie było z Thextonem, który wyszedł z samolotu przez otwarte drzwi i wyskoczył na skrzydło, a następnie zeskoczył na płytę lotniska. Ostatecznie samolot udało się odbić, a porywacze trafili za kratki. Ich przywódca, Safarini, odsiaduje wyrok 160 lat pozbawienia wolności.
Po 40 latach powstał film o tych dramatycznych wydarzeniach. Dokument "Hijacked: Flight 73" przytacza relacje pasażerów. Nie brak tam również opowieści Thextona, który namówił producentów na rozmowę z Safarinim.
Wciąż pamiętam twoją twarz. Nie mogę zapomnieć tamtego dnia
- powiedział do Mike'a terrorysta przez telefon. Wyjaśnił także, że porwanie samolotu miało być samobójczym zamachem. Porywacz dodał, że tylko w ten sposób mógł wyjść z organizacji. Safarini wyraził skruchę i przeprosił Thextona za tę sytuację. Brytyjczyk chciał jednak wiedzieć, dlaczego porywacze nie zdecydowali się go zabić. Safarini wyjaśnił, że poruszyła go historia brata Mike'a.
Wspomniałeś mi, że twój brat zginął. Pomyślałem: dobra człowieku, po prostu siedź z boku. To poruszyło moje serce, naprawdę.
Po zakończonej rozmowie Brytyjczyk wspomina, że długo nie mógł się otrząsnąć. Wyznał, że przez lata zastanawiał się, co kierowało porywaczami, dlaczego postanowili pozostawić go przy życiu. Jak wyznaje, nie spodziewał się, że przeżył dlatego, że terrorysta się nad nim zlitował.
Peter umarł, ale ja nie, dzięki niemu
- podsumował Thexton. W sumie w ataku terrorystycznym zginęło 51 osób.