Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Regulamin podczas robienia zakupów online czy rezerwację miejsc w pociągach to rzecz święta. Osoba, która decyduje się na skorzystanie ze strony PKP, musi mieć tego pełną świadomość - w przeciwnym razie naraża się na komplikację w podróży lub mandat. Jak się okazuje, nawet najmniejszy szczegół robi różnicę, zwłaszcza jeśli w grę wchodzą dane pasażera.
O tym jak ważne są dane na bilecie, przekonała się pani Małgorzata, która z sześcioletnim synem niedawno jechała składem PKP Intercity z Warszawy do Koszalina. Podczas podróży powrotnej zdarzył się problem - kobieta musiała kupić bilety ponownie, mimo iż miała je dosłownie w telefonie. Powodem był drobny błąd, który popełniła, wpisując dane podczas rezerwacji miejsc. Pasażerka podała na nich nie tylko swoje nazwisko, ale także syna - okazało się, że to błąd i nie jest akceptowalny. Bowiem jeśli kupujemy bilet dla więcej niż jednej osoby, wpisujemy nazwisko tylko jednej z nich. Jeśli wpiszemy dwa nazwiska, dostaniemy karę, czyli tzw. opłatę dodatkową za zakup nowych biletów.
Podczas kontroli biletów powrotnych okazało się, że muszę kupić nowe… z powodu wypisania na blankiecie danych moich i syna
- relacjonuj kobieta w rozmowie z pieniadze.rp.pl
Sytuacja była dla kobiety dużym zaskoczeniem, ponieważ takie same bilety miała, jadąc do Koszalina. Na tamtym odcinku nie było to żaden problem, a konduktor zaakceptował bilety bez żadnego komentarza, o czym poinformowała kontrolera w drodze powrotnej. W odpowiedzi usłyszała: "Właśnie doniosła pani na pracownika PKP i w związku z tym muszę wystawić mandat". Konduktor tłumaczył, że jest to mandat za "brak biletu". W sumie do zapłaty wyszło ponad 400 zł.
Jak podaje pani Małgorzata w rozmowie z pieniadze.rp.pl musiała zapłacić dwa razy za opłatę dodatkową po 150 zł od osoby (tzw. mandat za donos). To jednak nie wszystko - konduktor wystawił także dwa dodatkowe bilety, które tym razem miały poprawne dane. Pasażerka podkreśla, że nie było dyskusji, a pracownika nie interesował fakt, iż kobieta ma dokumenty przy sobie.
Sytuację skomentowała Agnieszka Serbeńska z biura prasowego PKP Intercity, która podkreśla, że regulamin jest najważniejszy.
Pracownik pouczył pasażerkę, uznając, że przeoczyła zapis regulaminu, który w trakcie zakupu każdy klient potwierdza jako przyjęty do wiadomości. W drodze wyjątku zaproponował kupno nowych biletów, odstępując od pobrania opłaty dodatkowej oraz wystawienie do posiadanego biletu poświadczenia, na podstawie którego pasażerka dostanie za niego zwrot
- tłumaczy w rozmowie z pieniadze.rp.pl
Pasażerka nie zgodziła się na to rozwiązanie, w związku z czym konduktor ją upomniał. Kobieta powołała się na wcześniej kupiony bilet, jednak to w niczym nie pomogło. Jak tłumaczy Agnieszka Serbeńska z PKP:
Imię i nazwisko na biletach kupowanych przez internet (także przez aplikacje mobilne) są konieczne dla przeprowadzenia prawidłowej kontroli biletów i przeciwdziałaniu nadużyciom. Bilety w wersji elektronicznej nie zawierają zabezpieczeń uniemożliwiających ich skopiowanie