31 marca na parentingowej platformie Mumsnet pojawił się post sfrustrowanej pasażerki. W ostatnim czasie kobietę czekała czterogodzinna podróż pociągiem, podczas której musiała pracować. W tym celu zdecydowała się na zarezerwowanie miejsca w strefie ciszy. Jak się okazało, nazwa tej przestrzeni wcale nie pokrywała się z rzeczywistością.
Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Internautka wyjaśniła, że tuż obok niej, po drugiej stronie podróżowała mama z dwuletnim dzieckiem. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że pasażerowie znajdowali się w strefie ciszy, a zachowanie malucha pozostawiało wiele do życzenia. Oglądał bajki na iPadzie bez słuchawek, krzyczał i biegał po przejściu z innym dzieckiem. Kobieta próbowała skoncentrować się na pracy, słuchając muzyki, jednak warunki wciąż były zbyt uciążliwe. W końcu postanowiła zwrócić uwagę współpasażerom.
Uprzejmie zapytałam mamę, czy może być ciszej - w tym momencie dzieciak był dosłownie obok mojego siedzenia, w przejściu, podskakiwał i krzyczał. Powiedziała tylko: "Ma dwa lata, czego ode mnie oczekujesz?"
- pisała kobieta.
Dodała, że rozumie, że dzieci są małe i się nudzą, jednak to na dorosłych spoczywa odpowiedzialność za ich postępowanie.
Myślę, że rodzice powinni przynajmniej spróbować złagodzić ich zachowanie, przypomnieć, żeby byli cicho, nakłonić je, by usiadły i zrobiły coś nieco spokojniejszego. Nawet jeśli nie zawsze się to udaje. A najlepiej nie rezerwować miejsca w strefie ciszy
- zakończyła.
Post na forum wywołał sporą dyskusję i zgromadził już blisko 400 komentarzy. Wielu internautów było zszokowanych zachowaniem matki i sugerowali, że pasażerka powinna była zgłosić sytuację konduktorowi. Inni zauważyli, że być może kobiecie z dzieckiem przydzielono to miejsce podczas rezerwacji.
Zgadzam się, że powinna ich uciszyć, ale mogła dostać bilety w strefie ciszy, nie wybierając ich
- czytamy.
Kiedy moje dzieci były małe, rezerwowałem miejsca dla 1 osoby dorosłej i 3 kochanych dzieci. Często wsadzano mnie do cichego przedziału. Serce mi waliło, bo chociaż generalnie były bardzo grzeczne i nie mieliśmy też ekranów, zawsze czułem presję
- dodał użytkownik.