Zimny prysznic dla gorących łaźni. Słynne węgierskie baseny walczą o przetrwanie. "To zniechęcające"

Budapeszt ma do zaoferowania naprawdę wiele - turystów przyciąga tu magiczne Wzgórze Zamkowe, szumiący Dunaj, a także jedno z najlepszych miejsc do relaksu na świecie, czyli niezwykłe baseny termalne. Jednak ta ostatnia atrakcja właśnie musi mierzyć się z poważnymi problemami.

W Budapeszcie znajdziemy jedne z najsłynniejszych basenów termalnych, spośród których wiele liczy już ponad 100 lat. To właśnie one stanowią punkt obowiązkowy dla wielu turystów wybierających się do stolicy Węgier. Jak się okazuje, w dobie coraz droższej energii, prowadzenie tego typu miejsc kosztuje fortunę. 

Zobacz wideo Chłopiec tonął na środku zatłoczonego basenu. Wokół spokojnie pływali inni ludzie

Węgierskie termy walczą o przetrwanie

Gorące baseny w Budapeszcie mieszczą się w imponujących budynkach. Przykładowo Łaźnie Szechenyi zachwycają turystów złocistymi, neobarokowymi budynkami, które przypominają najwspanialsze pałace królewskie. To właśnie tu goście mogą grywać w szachy, a w soboty uczestniczyć w imprezach. 

Chociaż woda w tych miejscach pochodzi głównie z naturalnych gorących źródeł, to jednak zabytkowe budynki są niezwykle drogie w utrzymaniu. Jak przyznała zarządzająca miejskimi termami Edit Reffy z Budapest Spas, miejsca te pochłaniają ogromne ilości energii. 

To kosztuje o 170 procent więcej niż w zeszłym roku [...] To zniechęcające wyzwanie

- mówiła Reffy cytowana przez serwis inquirer.net, który powołuje się na agencję AFP. 

Trudne chwile dla basenów w Budapeszcie. Ceny idą w górę

Wysokie koszta utrzymania musiały przełożyć się także na wzrost cen na miejscu. Teraz odwiedzający łaźnie Gellert czy Szechenyi zapłacą nawet o 30 proc. więcej. Zarządzający skrócili również godziny otwarcia oraz zadaszyli baseny zewnętrzne. Problem dotknął również mniej popularne łaźnie położone poza miastem. Niektóre z nich zostały zamknięte. 

Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

Więcej o: