Po śmierci Jezusa Chrystusa jego ciało zostało owinięte w płótno, na którym niczym na negatywie fotograficznym odbił się jego obraz. To właśnie całun turyński – jedna z największych relikwii chrześcijan i jednocześnie największa tajemnica. Czy mamy do czynienia z cudem, czy fałszerstwem?
Przechowywany najpierw w Jerozolimie, potem przez paręset lat w Bizancjum, wystawiony po raz pierwszy na widok publiczny we Francji w 1357 roku, ostatecznie w XVII wieku trafił do Włoch. Od 1898 roku jest poddawany szczegółowym analizom. Naukowcy świeccy i duchowni zaczęli go wnikliwie badać i przedstawiać ciekawe wnioski. Francuski ksiądz ogłosił, że wizerunek na całunie jest fałszerstwem, a zdeklarowany ateista był przekonany, że to prawdziwy całun z wizerunkiem Chrystusa. Powstała nawet odrębna nauka - syndonologia od słowa "sindon", czyli prześcieradło, a w latach 70. ubiegłego wieku w badanie całunu włączyło się laboratorium Amerykańskiej Komisji Energii.
W 1988 roku podjęto się kolejnych badań. Trzy niezależne zespoły badawcze z uniwersytetów w Zurychu, Oxfordzie i Tucson pobrały próbki płótna. Wszystkie te grupy naukowców doszły do jednoznacznych wniosków. Całun turyński pochodzi z lat 1260–1390. Po latach badań wciąż nie ma jednoznacznej odpowiedzi, czy mamy do czynienia z cudem, czy zręcznym fałszerstwem. Wciąż powstaje wiele tomów książek, które zgłębiają istotę fałszerstwa bądź prawdziwości płótna. Przez niektórych całun turyński bywa nazywany "Piątą Ewangelią", przez innych doskonałą podróbką. Warto dodać, że Kościół nie uznaje całunu oficjalnie jako prawdziwego dowodu na istnienie Mesjasza.
Ostatnio znowu zrobiło się o nim głośno, ponieważ naukowcy i artyści pod kierunkiem Álvaro Blanco postanowili odtworzyć postać z całunu. Zajęło im to 15 lat.
– Traktowałem całun turyński jak obiekt naukowy, a powinienem patrzeć na niego jak na dzieło sztuki. Przychodzi czas, kiedy trzeba po prostu zaakceptować, że najwspanialszych rzeczy na świecie nie da się w pełni wyjaśnić – mówił Álvaro Blanco, cytowany przez "National Geographic".
Z silikonu i lateksu została wykonana figura mężczyzny, która przedstawia prawdziwego, skatowanego człowieka. Artyści z dużą pieczołowitością odtworzyli jego rany po biczowaniu i ukrzyżowaniu. Odwzorowali rozcięcie na głowie po koronie cierniowej i przebity lewy bok między piątym a szóstym żebrem. Mężczyzna ma złamany nos, a prawe oko jest podbite. Do wykonania rzeźby użyto m.in. ludzkich włosów. Podchodząc bliżej, można dostrzec piegi, opuchnięcia, zmarszczki.
Najpierw widzowie mogli podziwiać dzieło w Salamance. Urzędujący tam biskup Jose Luis Retan Gozalo tłumaczył, że dzięki takiemu przedstawieniu wierni będą mogli "zobaczyć Tajemnicę". Teraz "Tajemniczego Człowieka", bo taką nazwę ma wystawa, można podziwiać w Grenadzie i ma tam pozostać do 31 maja. W planach pielgrzymki jest także Polska.
Taka jest idea tego przedsięwzięcia. Przez najbliższe 20 lat figura ma podróżować po całym świecie. Podczas zwiedzania wystawy będzie również można poznać historię całunu turyńskiego. Trzeba jednak przyznać, że wciąż pozostają żywe pytania, co działo się z płótnem, zanim został po raz pierwszy wystawiony na widok publiczny w roku 1357? Jak to możliwe, że tkanina przetrwała w tak idealnym stanie ok. 2 tys. lat? I czy rzeczywiście postać na całunie przypomina Chrystusa?
Źródła: pch24.pl / Polsat News / National Geographic / Ciekawostki Historyczne