Toskania. Niezwykłe miejsce inspirowane kartami tarota. Pomysł przyszedł do artystki we śnie

W Toskanii, w maleńkiej miejscowości Garavicchio można zanurzyć się w świecie podświadomości. A dokładnie podświadomości artystki Niki de Saint Phalle, która zainspirowana figurami Dużego Arkanu Tarota stworzyła swoją własną ich interpretację. Francusko-amerykańska rzeźbiarka inspiruje się Gaudim, ale w jej dziełach widać zmysłowość i rubaszność.

Budowa parku ruszyła w 1979 roku. Przez kolejne 19 lat powstały 22 ogromne rzeźby. Pomysł na stworzenie ogrodu rzeźb w formie talii tarota, miał przyjść do artystki we śnie. "Jeśli życie jest grą w karty, urodziliśmy się bez znajomości zasad. Jednak musimy rozegrać naszą partię" - napisała.

Zobacz wideo Luksus made in Poland. Te jachty robią furorę na świecie

Artystka zaprosiła do współpracy artystów, elektryków i mieszkańców i ruszyła do pracy. Zbudowano żelazne ramy, które wypełniono cementem, a następnie obłożono płytkami w intensywnych barwach. Jeszcze inne obiekty pokryte zostały maleńkimi lusterkami, które odbijają i załamują światło.

"Artystka osobiście nadzorowała prace, urządzając sobie mieszkanie w piersi Cesarzowej. Przestrzeń wypełniają zaokrąglone, pozbawione kantów i nierówności łagodne kształty" - czytamy na portalu niezlasztuka.pl. 

Ogród ponad wszystko 

Pod koniec życia Saint Phalle cierpiała na reumatoidalne zapalenie stawów i ledwo mogła się poruszać, ale nie rezygnowała z marzenia o rozbudowie ogrodzie. W chwili śmierci, w 2002 roku, gdy planowała labirynt, napisała: "Ogród był moim mężem i moją miłością".

Wędrując pomiędzy figurami można dostrzec inspirację nie tylko Parkiem Güell Antonio Gaudiego w Barcelonie, ale także XVI-wiecznymi Ogrodami Bomarzo, Alhambrą w Granadzie, ruinami Majów w Meksyku czy rosyjskimi cerkwiami prawosławnymi. Phalle chciała przenieść do ogrodu karty tarota marsylskiego, ale nie powstrzymywała swej wyobraźni. W rezultacie możemy podziwiać swobodną interpretację figur i zachwycać się ich rubasznością, intensywnością barw i przerysowaniem.

Susza w Polsce (zdjęcie ilustracyjne) Życie 190 mln dzieci z 10 państw jest zagrożone. Zakręcanie kranu nie wystarczy

Święta ladacznica

Jako nastolatka pozowała do zdjęć, które można było podziwiać  m.in. w "Vogue". W latach 50. karierę modelki postanowiła zamienić na malarstwo. Stało się dla niej lekarstwem dla duszy, po załamaniu nerwowym, jakie przeszła.

Jej pierwszym mężem był Harry Mathews (1949-1961), z którym miała dwoje dzieci. Później związała się z rzeźbiarzem Jeanem Tinguelym. 

Pasażer zostawił reklamówkę na lotnisku Zostawił reklamówkę na lotnisku. Postawiono na nogi kilkunastu funkcjonariuszy

Phalle najbardziej znana jest z olbrzymki Nany - długiej na 28, szerokiej na 9 i wysokiej na 6 metrów. Później Niki w tym samym klimacie stworzyła jeszcze kilka podobnych prac.

Jak czytamy na portalu Niezlasztuka, "artystka twórczo przepracowała temat kobiecości i powołała do życia gigantyczne Nany. W konserwatywnej, zmaskulinizowanej kulturze Zachodu kobieta traktowana jest schizofrenicznie: zarazem z podziwem i lękiem, budząc jednocześnie fascynację i odrazę. Miłosierna, dobra, czuła, empatyczna, wyrozumiała, uczuciowa, przebaczająca, wszystko znosząca, cierpliwa, uległa kobieta jest równocześnie grzeszna, wyrachowana, perfidna, złośliwa i wyuzdana. To opiekunka, matka, siostra, córka i żona, ale też wyrafinowana trucicielka, pozbawiona skrupułów okrutnica, nieokiełznana manipulantka, bezwstydna kurtyzana. Potępiana i wynoszona na ołtarze, przeklinana i podziwiana, ujarzmiana i wciąż dzika, lżona i czczona. Niki de Saint Phalle próbowała poprzez sztukę rozwikłać odwieczną zagadkę tej świętej ladacznicy".

Zmarła w San Diego 21 maja 2002 roku. Cierpiała na zaawansowaną niewydolność płuc. Choroba najprawdopodobniej została spowodowana wieloletnim bezpośrednim kontaktem artystki z poliestrem.

Źródła: Niezlasztuka.pl / travelandleisure.com / pl.wikipedia.org

Więcej o: