Mercury miał bić rekordy szybkości, nic więc dziwnego, że swą nazwę zawdzięcza rzymskiemu posłańcowi bogów. Za produkcję maszyny odpowiadało New York Central Railroad, które zaprosiło do współpracy projektanta Henry'ego Dreyfussa.
W połowie lat trzydziestych ubiegłego wieku New York Central Railroad postawił sobie za cel zwiększenie ruchu pasażerskiego na środkowym zachodzie Ameryki. Do tego jeszcze firmie zależało, żeby pociągi kursujące na trasie były szybkie i innowacyjne. Dreyfuss wcześniej znany z projektowania telefonów, wiecznych piór i odkurzaczy zwrócił na siebie uwagę, gdy zaprojektował w 1934 roku lokomotywę Commodore Vanderbilt o opływowym kształcie. W 1935 roku firma zaprosiła go do współpracy, a pociąg, który wyszedł spod jego ręki w inauguracyjną trasę wyruszył na przełomie czerwca i lipca 1936 roku, niemal wszędzie budząc sensację. 6 czerwca 1936 roku, aby podziwiać pociąg jutra na stację LaSalle Street Station w Chicago przybyło ponad 17 tysięcy osób.
5 lipca 1936 roku po triumfalnym tournée po Ameryce ruszył w codzienną podróż. Kursował na trasie Detroit-Toledo-Cleveland, pokonując ją w dwie godziny i pięćdziesiąt minut. Osiągał zawrotną jak na tamte czasy prędkość 160 km/h.
To, co wyróżnia pociąg Mercury to obłe, aerodynamiczne kształty. Elementy parowozu zostały estetycznie obudowane opływową "wanną". Dzięki takiemu zabiegowi stał się z jednej strony wspaniałym przykładem art deco, a z drugiej strony ukłonem w stronę przyszłości. "To jeden z najbardziej rozpoznawalnych i najpiękniejszych futurystycznych pociągów tej epoki" - pisze Paweł Krzyżanowski na łamach "Komputer Świat".
O Dreyfussie mówiło się, że nie był stylistą, a w swojej pracy kierował się zdrowym rozsądkiem i naukowym czy też innowacyjnym podejściem. Jednak, nawet dziś, trudno przejść wobec jego projektu obojętnie. Elementy parowozu obudował opływową "wanną", koła napędowe wzbogacił o oświetlenie i zastosował łożyska toczne, dzięki temu pociąg mógł przełamać ówczesną barierę prędkości 130 km/h.
Na szczególną uwagę zasługuje podejście Dreyfussa, który zadbał o to, aby całość projektu była spójna. Począwszy od lokomotywy, a skończywszy na zastawie stołowej. Postawił nacisk na to, aby w wagonach odtworzyć atmosferę luksusowego klubu. Starał się więc nieco złagodzić charakterystyczny kształt wagonów, a także zamiast rzędów siedzeń wprowadził tapczany czy klubowe fotele.
Projektant zadbał również o to, aby pasażerowie w wagonie restauracyjnym czuli się tak jak w prawdziwej restauracji. Stoliki i kanapy ustawił tak, żeby podróżni mieli twarze skierowane do środka pociągu. Skład Mercury'ego wyróżniał się czymś jeszcze. Ostatni z siedmiu wagonów - tzw. obserwacyjny - pełnił funkcję rekreacyjną i był wyposażony w ogromne okno (1,23 m wysokości). Można było tam usiąść i podziwiać widoki.
Mercury z powodzeniem kursował przez 23 lata. Przegrał jednak z samolotami pasażerskimi. Swój ostatni kurs wykonał 11 lipca 1959 roku.
Źródło: "Komputer Świat" / en.wikipedia.org