Indiana Bones jest dozorcą i maskotką Muzeum Osteopatii w Oklahomie. To efekt kociego komitetu, który powstał z inicjatywy pracowników, którzy zatęsknili za żywym zwierzęciem w miejscu pełnym szczątków po innych żyjących osobnikach. Akcja personelu powiodła się i po uzyskaniu zgody szefostwa wyruszyli do schroniska, by wybrać kociego stróża.
Gdy pracownicy przekroczyli bramę schroniska, szczególnie jeden czarny kociak zwracał na siebie uwagę. Odwracał ich uwagę od innych kotów, ocierał się o nogi, wskakiwał na kolana. "Nie potrafiliśmy mu odmówić, bo był bardzo zawzięty. Zatem tak naprawdę to Indy wybrał nas. Wiedział, że trafi do dobrego miejsca" - wspominała Brenna Glover w rozmowie z gazetą "Oklahoma Gazette". To ją wypatrzył sobie Indy i zabiegał o jej uwagę.
A imię, które otrzymał, nie mogło być inne – skoro miał stanąć na straży muzeum pełnym kości. Przechadza się więc majestatycznie pomiędzy eksponatami pamiętającymi czasy prehistoryczne, łasi się do pracowników i wita odwiedzających.
Nic dziwnego, że zyskał sławę. Jego konto na Instagramie obserwuje ponad 16 tysięcy osób. Gości na łamach lokalnych mediach i reklamuje muzealne inicjatywy.
Czy opiekunowie zwierzęcia spodziewali się takiego zainteresowania czworonogiem? "Stworzyliśmy konta na Facebooku i Instagramie, bo uważaliśmy, że to urocze. Nigdy nie sądziliśmy, że wyjdzie z tego coś więcej. Później jedno ze zdjęć stało się viralem, a teraz dzwonią do nas ludzie, by upewnić się, że on tu jest, bo przyjeżdżają do nas z innych stanów" - powiedziała Kristin Dean reporterowi "Oklahoma Gazette".
Popularność zwierzaka przekłada się również na finanse. W ten sposób pracownicy nie tylko zdobywają pieniądze na utrzymanie Indiego, ale również pamiętają o podopiecznych, którzy nie mieli tyle szczęścia i wciąż pozostają w schronisku. Muzeum regularnie organizuje w imieniu Indiany Bonesa zbiórki charytatywne na rzecz tej placówki.
Źródło: Radio ZET / "Oklahoma Gazette"