Po zakończonej hiszpańskiej wojnie domowej na Teneryfie przybywało chorych na trąd. Aby odizolować chorych od reszty obywateli postanowiono wybudować specjalny ośrodek na wybrzeżu wyspy, gdzie trędowaci odbywaliby przymusową kwarantannę.
Architekt José Enrique Marrero Regalado zaprojektował kompleks budynków kwarantannych, w których mieliby zdrowieć chorzy na trąd. Całe miasteczko miało imitować normalne miasta dla zdrowych ludzi. Planowano budowę kościoła, szpitali, mieszkań czy sklepów, tak by trędowaci nie czuli się wykluczeni. Położenie nad samym brzegiem morza również nie było bez znaczenia. Twierdzono, iż morskie powietrze wspomaga leczenie trądu .
Jednakże do ukończenia projektu nigdy nie doszło, bowiem w 1945 roku rozpowszechniono leczenie antybiotykiem dapson, który skutecznie hamował rozwój trądu. Z tego powodu prace budowlane wstrzymano, a na wybrzeżu Teneryfy mieści się teraz opuszczony kompleks budynków.
Choć teren niedoszłego ośrodka dla trędowatych był przez pewien moment wykorzystywany przez wojsko, finalnie budynki stanowią dość duży nieużytek. Obok nich powstało ogromne i nowoczesne osiedle, jednak teren kolonii dla chorych na trąd jedynie straszy. Mimo wszystko stał się on atrakcją dla miłośników urbexu, czy mrocznych historii i przyciąga turystów wypoczywających na hiszpańskiej wyspie. Być może za jakiś czas władze Teneryfy znajdą atrakcyjne zastosowanie i wykorzystają wybudowane budynki nad brzegiem morza, ponieważ nie da się ukryć, że teren ma duży potencjał turystyczny.
Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl