11 marca 2011 roku o 14:46 czasu tokijskiego rozpoczęła się tragedia mieszkańców północno-wschodniej części Japonii. Trzęsienie ziemi o magnitudzie 9 st. w skali Richtera wywołało potężne tsunami, które zalało porty morskie, miasta i wioski, farmy, strefy przemysłowe czy lasy regionu Tōhoku. Fala ruszyła także na przybrzeżną elektrownię jądrową Fukushima nr 1.
Tsunami i trzęsienie ziemi uszkodziły elektrownię, niszcząc jej funkcje zasilania oraz chłodzenia, a także powodując stopienie trzech z sześciu rdzeni jej reaktorów. Do środowiska zaczęły uwalniać się materiały promieniotwórcze i skażona woda morska, co z kolei przyczyniło się do ewakuacji ponad 160 tys. mieszkańców. Wielu Japończyków przesiedliło się na stałe w inne części kraju, a większość dotkniętych miast odnotowała znaczny spadek liczby ludności w ciągu ostatniej dekady. Śmierć w wyniku żywiołu poniosło około 20 tys. osób.
Fotograf AFP, Kazuhiro Nogi wciąż żywo pamięta ten dzień. Kiedy żywioł uderzył w Japonię, mężczyzna był w pociągu w Tokio. Przyznał, że doświadczył wówczas "gwałtownego wstrząsu, jakiego nigdy wcześniej nie czuł". Fotograf zaczął uciekać z maszyny, ale trzęsienie było tak silne, że nie mógł poruszać się prosto. Widział, jak drapacze chmur się kołysały, a gdy ruszył w kierunku wybrzeża, uznał, że "miasto nagle się skończyło".
To było tak, jakby Bóg wytyczył linię i postanowił zniszczyć wszystko na wschód od niej wodą
- czytamy na łamach AFP Correspondent.
Błoto pokryło wszystko. Drogi były zalane, mosty przewrócone, wały nadmorskie powalone. Podmuchy oceanu wzbijały kurz w powietrze [...] Czułem, że "linia" była granicą między niebem a piekłem
- dodał korespondent Shingo Ito.
Jak donosi dziennik "The Hindu", 11 marca Japończycy uczcili 12. rocznicę tragedii minutą ciszy. Niektórzy mieszkańcy modlili się za ofiary, a uczniowie szkoły podstawowej w Sendai wypuścili setki kolorowych balonów na ich cześć.
Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.