Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Dawniej było to jedno z najsłynniejszych wakacyjnych miejsc na Wybrzeżu. Do Ośrodka Wypoczynkowego "Zdrowie" przy ul. Zacisznej przyjeżdżali podróżni z całej Polski, głównie ze względu na atrakcyjne położenie obiektu. Wówczas mało kto spodziewał się, że w przyszłości będzie straszył powybijanymi oknami i rozpadającymi się ścianami.
Dom Profilaktyczno-Wypoczynkowy "Zdrowie" powstał w 1962 roku w pobliżu słynnych klifów. Oddano go do użytku jako "Pomnik 1000-lecia Państwa Polskiego". Niewiele osób spodziewało się wówczas, jaką sławę zdobędzie wśród turystów - najpewniej dzięki malowniczej okolicy i dotacjom z tzw. Funduszu Wczasów Pracowniczych, który był przede wszystkim siłą napędową masowego wypoczynku w PRL.
Rosnąca popularność obiektu doprowadziła do podjęcia decyzji o jego rozbudowie. Pięć lat po inauguracji powstało trzecie piętro z nadbudówką, nie był to jednak koniec remontu. Ośrodek ostatecznie zyskał pięć kondygnacji i stołówkę w formie rotundy. Rozpościerał się z niej zapierający dech w piersi widok na morze.
Sielanka trwała. Ośrodek "Zdrowie" znajdował się 50 metrów od orłowskiej plaży, a zapierający dech w piersiach widok na Zatokę Gdańską pokochali turyści z całej Polski. Obiekt tętnił życiem praktycznie przez cały rok. Organizowano tu imprezy okolicznościowe, w ofercie były również pobyty wczasowe, indywidualne i grupowe oraz urlopy rehabilitacyjne. Obiekt dysponował aż 160 miejscami w pokojach 1, 2, 3 i 4-osobowych. Wkrótce jednak nadszedł kres czasów świetności.
Kres złotych czasów dla ośrodka "Zdrowie" nadszedł w 2004 roku. Wówczas postanowiono go zamknąć z powodu osuwającej się w pobliżu skarpy. Kuracjusze i turyści przestali przyjeżdżać, a z wnętrza budynku w zastraszającym tempie znikały meble i inne elementy wyposażenia. Co więcej, ośrodek kilkukrotnie został podpalony. - Upatrzyli go sobie narkomani oraz bezdomni. Dawna chluba Gdyni zaczęła straszyć wyglądem - podaje "Magazyn Travelist".
Obecnie opuszczone sanatorium odwiedzają głównie miłośnicy mrocznych miejsc lub wandale. Budynek wygląda jak kadr z filmu grozy; sypiący się tynk, zdemolowane pomieszczenia, wybite okna i wyrwane podłogi. Co jakiś czas w oczy rzuca się barwne graffiti. Dla własnego bezpieczeństwa, w plątaninę ciemnych korytarzy lepiej nie zapuszczać się wieczorową porą.
Źródła: Magazyn Travelist, Onet