Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Niegdyś o Eliaszu Klimowiczu, niepiśmiennym chłopie z podlaskiej wsi Grzybowszczyzna, mówiła cała Polska. Blisko 100 lat temu udał się on na pielgrzymkę w okolice Petersburga. Po powrocie do rodzinnej wioski - dzięki słowom ojca Joana, który nazwał go "świętym" - zaczął zdobywać coraz większą popularność. - Wyznawcy wierzyli, że ma dar jasnowidzenia i rozgrzeszania. Odprawiał msze we własnym domu, a wierni modlili się do ikon z jego wizerunkiem. Popadli w obłęd na jego punkcie i rzucali się mu do stóp - podaje "podlaskie.eu" w jednym z materiałów na TikToku. Wkrótce miało się to zmienić.
Po powrocie z pielgrzymki życie Eliasza Klimowicza zupełnie się zmieniło. Mieszkańcy okolicznych wsi, zahipnotyzowani jego charyzmą, zaczęli zbierać datki na budowę kościoła. Głosili, że wkrótce powstanie tam niezwykłe miejsce kultu. - Mówiono, że tu jest miejsce, gdzie cerkiew sama z ziemi wyrasta. Prawda jest taka, że budowano ją dzięki pomocy wiernym, dlatego tak szybko to się działo - pisze Radosław Brożyna, autor książki "Noc Proroka".
W błyskawicznym tempie postępowała również obsesja wiernych na punkcie proroka. Wierzyli, że ma on dar uzdrawiania chorych i rozgrzeszania. Mężczyzna we własnym domu odprawiał msze i nabożeństwa, a ludzie modlili się do ikon z jego wizerunkiem. Padali mu do stóp. Co więcej, w swojej działalności Eliasz Klimowicz przepowiadał zbliżający się koniec świata. Z tego powodu razem ze swoimi wyznawcami założył osadę Wierszalin, która miała być domem i ratunkiem dla wiernych.
Osada Wierszalin miała być nową stolicą świata, "Nowym Jeruzalem". Wierni mieli się tam schronić przed rzekomo zbliżającą się zagładą. W pewnym momencie mieszkało tam nawet kilkaset osób, nie licząc wielu pielgrzymów. - Domów było kilkanaście, jednak zachowały się jedynie trzy budynki. Kilkadziesiąt metrów dalej w głąb lasu, znajdują się fundamenty drugiej cerkwi, ale ta nie została nigdy dokończona - czytamy na podlaskie24.pl.
Mijały kolejne dni, a koniec świata nie nadchodził. Rozwścieczyło to wiernych - pozbyli się oni bowiem majątków, tylko po to, by przybyć do osady Wierszalin i przeżyć katastrofę. Frustracja tłumu narastała, zamieniając gorycz porażki w nienawiść. Pewnego dnia schwytali proroka Ilję wracającego z pola i przyszykowali dla niego krzyż. "Skoro ty taki święty człowiek, to przekonamy się, czy trzeciego dnia zmartwychwstaniesz" - mówili.
Do ukrzyżowania nie doszło, jednak po pewnym czasie Eliasz Klimowicz został zatrzymany w miejscowości Pawły. Oskarżono go o działalność antysowiecką i skazano na 5 lat łagrów. Mimo tragicznego finału jakiś czas temu wsi Stara Grzybowszczyzna wciąż mieszkała starsza pani, która uznawała Eliasza Klimowicza za świętego. Powstał tu również park tematyczno-historyczny, upamiętniający minione wydarzenia.
Źródło: podlaskie24.pl, Radosław Brożyna: "Noc Proroka"