Monika Raygada leciała z Austin do Frankfurtu. Spokojny lot zakłóciły turbulencje. Pasażerka chwyciła za telefon i wszystko nagrała.
Samolot wpadł w turbulencje po 1,5 godz. lotu. Akurat pasażerowie jedli kolację, stewardesy podały posiłek, gdy nagle maszyna zaczęła spadać. Tiktorka mówiła, że czuła się tak, jakby grawitacja jej nie dotyczyła, a samolot poruszał się w zwolnionym tempie.
– Później wszystko zaczęło latać, rozległy się krzyki, dzieci zaczęły płakać. Mieliśmy wrażenie, że spadamy. Wszyscy myśleliśmy, że to koniec – mówiła kobieta.
Tiktokerka gorączkowo szukała telefonu, ale nie mogła go znaleźć. Chciała skontaktować się z rodziną i pożegnać. Znalazła go po 5 minutach, a po 15 – stewardesy wstały i sprawdziły, czy ktoś jest ranny, czy ktoś potrzebuje pomocy.
Na udostępnionym nagraniu widzimy wnętrze samolotu jak po bitwie. Opakowania po jedzeniu i pozostałości po posiłku są porozrzucane po podłodze i siedzeniach.
- Na szczęście większość z nas miała zapięte pasy bezpieczeństwa, gdyby nie to mogło się to skończyć o wiele gorzej. Po 30 minutach niepewności powiedziano nam, że będziemy lądować awaryjnie w Waszyngtonie - mówiła kobieta.
Na koniec Tiktokerka pokazała tył swoich spodni. Są brudne i poplamione. - Miałam zapięte pasy bezpieczeństwa, a i tak unosiłam się tak wysoko. Te plamy są od jedzenia, które fruwało tak wysoko, że przedostało się nawet na moje spodnie.
Gdy samolot wpada w turbulencję lub podczas lotu pojawia się komunikat: Zapiąć pasy, lepiej dostosować się do zaleceń personelu. Ostatnio informowaliśmy o tym, że jeden z pasażerów prywatnego lotu nad Nową Anglią w USA poniósł śmierć, gdy maszyna wpadła w potężne turbulencje. Jak twierdzą przedstawiciele amerykańskiej agencji rządowej odpowiedzialnej za bezpieczeństwo transportu, to wyjątkowo rzadki przypadek.