Więcej wiadomości na temat wizyty prezydenta USA w Polsce przeczytasz na Gazeta.pl.
Oczy całego świata zwrócone są na Warszawę i śledzą kolejne kroki prezydenta Stanów Zjednoczonych podczas wizyty w Polsce. W poniedziałek Joe Biden niespodziewanie odwiedził Kijów, żeby spotkać się z Wołodymyrem Zełenskim. W godzinach wieczornych wrócił pociągiem do Przemyśla, a stamtąd samochód przewiózł go do Rzeszowa, gdzie wsiadł na pokład Air Force One i udał się do Warszawy. W stolicy był około godziny 23. Zgodnie z tradycją amerykańskich prezydentów, Joe Biden zatrzymał się w hotelu Marriott.
Hotel w momencie, kiedy mieszka w nim głowa państwa, staje się jego rezydencją. Gdy królowa angielska przebywała w hotelu Adlon [w Berlinie], na jego dachu powiewał sztandar królewski
- podkreśla badacz protokołu dyplomatycznego dr Janusz Sibora.
Z drugiej strony historyk zauważa, że zawsze taka wizyta wiąże się z utrudnieniami dla gości, bo tylko część pokoi jest wyłączona z użytku. Każdy, kto przekracza próg budynku, musi przejść przez kontrolę bezpieczeństwa.
- Byłem w czasie pożegnalnej wizyty Obamy w Berlinie. To był listopad. Nie dopisywała wówczas pogoda, było zimno. Goście musieli stać w długiej kolejce, żeby mogli przejść kontrolę bezpieczeństwa i wejść do hotelu. Zbudowano tam osobny namiot, gdzie prześwietlano ich bagaże. Hotel, żeby osłodzić im nieco to czekanie, serwował gorącą kawę albo lampkę bardzo dobrego szampana. Szampan miał wynagrodzić niedogodności. Poza tym warunki bezpieczeństwa są z reguły takie, że odgrodzona strefa wokół hotelu, nagle się zmienia. U nas też tak może być. Mogą otwierać jedną ulicę, a inną zamykać - tłumaczy.
Sibora zauważa też, że podczas wizyty prezydenta USA w Warszawie nie podjęto aż tak rygorystycznych środków bezpieczeństwa, jak zrobiono to, kiedy Obama odwiedzał Berlin. Chociaż w tamtym czasie nie było wojny i sytuacja polityczna w Europie była bardziej stabilna, przed Bramą Brandenburską stanęły opancerzone pojazdy policyjne.
U nas w tej strefie z Dworca Centralnego można spokojnie wykonać zdjęcia lub podejść i tę kolumnę zobaczyć
- mówi.
)Wizyta prezydenta USA Joe Bidena w Polsce Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.pl
Podobne zasady bezpieczeństwa obowiązują wewnątrz hotelu. Są wydzielone piętra, gdzie mieszka prezydent i jego towarzysze podróży. We wtorek rano Fakt.pl donosił, że tym razem Joe Biden zrezygnował z noclegu w apartamencie prezydenckim. Wybrał skromniejszą opcję. Dziennikarzom Plejady udało się ustalić, że powodem jest remont najdroższego apartamentu. Tym razem prezydent Stanów Zjednoczonych będzie miał do dyspozycji sypialnię z łóżkiem king-size, dwie łazienki, w tym jedną z panoramicznym oknem i widokiem na Warszawę, jadalnię, salon, bibliotekę, wyposażoną kuchnię i dostęp do wydzielonego piętra. Hotel odgrywa ogromne znaczenie podczas wizyt amerykańskich prezydentów. Jak wskazuje dr Sibora, to przestrzeń, której potrzebuje prezydent, aby później idealnie się zaprezentować. Czasem odbywają się tam też spotkania polityczne.
Ekspert przypomina pierwszą wizytę Obamy w Polsce. Prezydent Komorowski czekał na niego w Pałacu Prezydenckim, a Obama po ceremonii składania wieńców przed Grobem Nieznanego Żołnierza i Pomnikiem Bohaterów Getta Warszawskiego, przejechał Krakowskim Przedmieściem do hotelu Marriott. Wszyscy byli skonsternowali, dlaczego to zrobił.
Komentowałem jego wizytę na żywo i zrobiłem to trochę 'na wyczucie'. Znałem Obamę i obserwowałem jego wizytę w Berlinie. Wtedy jeszcze nie był prezydentem, przemawiał przed Kolumną Zwycięstwa. Wszyscy na niego czekali, a on pojechał do hotelu wziąć prysznic i poszedł na siłownię. Jakaś celebrytka zrobiła sobie z nim zdjęcie. Poszedł się odświeżyć i zregenerować. Nieważne, że czekały dziesiątki tysięcy ludzi. On musiał przyjść świeży, bo pewnie brakowało mu energii. Podobnie było w Marriottcie
- wspomina historyk.
Wskazuje, że najpierw powinny odbywać się spotkania wewnątrz, a potem na zewnątrz. Dlaczego? Stany Zjednoczone nie chcą sobie pozwolić na to, żeby ich prezydent występował w poczochranej fryzurze.
WARSZAWA , PREZYDENT USA BARACK OBAMA SKLADA KWIATY POD POMNIKIEM BOHATEROW GETTA PODCZAS SWOJEJ PIERWSZEJ WIZYTY W POLSCE Fot. Franciszek Mazur / Agencja Wyborcza.pl
Obama po tych uroczystościach na zewnątrz pojechał do hotelu Marriott, odświeżył się, wziął prysznic. Widziałem kiedyś, jak wygląda jego garderoba - to kontener. Garniturów widziałem około dwudziestu, a to był kawałeczek tej garderoby
- wyjaśnia.
Badacz protokołu dyplomatycznego przeanalizował też podróż prezydenta Bidena do Kijowa. We wtorek rano pojawiło się w mediach zdjęcie z pociągu, które znacznie odbiega od wyobrażeń o polskich pociągach, jakie ma większość z nas. Jak później zakomunikowała Pesa, prezydent Biden miał do dyspozycji apartament na kołach. W wagonie znajdowały się salon, sypialnia, kuchnia czy łazienka. Wszystkie pomieszczenia były klimatyzowane.
Uważam, że w zbyt egzaltowany sposób mówimy o wielkim trudzie, jaki podjął prezydent Joe Biden, jadąc pociągiem do Kijowa. Pamiętajmy o tym, że ten pociąg ma salonkę, poza salonką ma wagony sypialne. Prezydent bardzo dobrze się wysypia w tym czasie. Ten pociąg ma kilkanaście wagonów i doskonale dba się jego bezpieczeństwo i komfort. Poza tym ta wizyta jest źle komentowana. Ciągle upajamy się tym, że do nas przyjechał. Wizyta w Warszawie po wizycie w Kijowie straciła na znaczeniu
- podkreśla badacz protokołu dyplomatycznego.
- Prezydent nie pracuje cały czas. Mamy puste godziny w czasie tej podróży, w których nie do końca wiemy, co robi. Myślę, że jak wrócił do hotelu i się odświeżył, niekoniecznie musiał pójść spać. Pewnie wykonał kilka telefonów politycznych, o niektórych być może nawet się dowiemy. Na pewno były też telefony prywatne - dodaje.
Minister Marcin Przydacz w rozmowie z Radiem Zet poruszył kwestie kulinarne. Okazało się, że nie ma w planach tradycyjnego lunchu ani kolacji, za to Joe Biden będzie próbował lokalnych przysmaków.
- Nie jest przygotowany lunch czy kolacja. Na stole będą napoje i tradycyjne polskie przekąski – kawa, herbata, jakieś dobre, polskie produkty, by amerykańscy dyplomaci zobaczyli, co dobrego Polska ma do zaoferowania. To szansa na promocję naszego kraju - mówił.
Dr Sibora zauważa, że taki sposób przyjęcia głowy USA nie jest niczym nowym.
Zawsze, kiedy przyjeżdżał jakiś gość zagraniczny, to podawano zimną wódkę i jakieś polskie mięsa na zimno. To jest zasada stara jak świat, nie ma się czym chwalić. Zresztą są całe książki o tym, co podać, czego nie podawać. Można całą kuchnię hotelową omówić i znaleźć balans. Trzeba poznać, jaką ktoś ma dietę: czy pije alkohol, czy nie. Czy zaserwować tylko wodę, a jak ktoś nie pije wina, to często wleją mu sok kolorowy
- wyjaśnia.
Te drobiazgi mają znaczenie. Dziś zobaczymy widowisko, które jest medialnym show zrobionym dla świata. Ja porównuję je do opery - kończy Sibora.