Choć ośmiogodzinna podróż pociągiem lub samochodem może wydawać się prawdziwym koszmarem, to podróżni korzystający z usług niektórych linii lotniczych muszą spędzić w powietrzu nawet blisko 19 godzin. Do jednych z najdłuższych rejsów świata należy połączenie z Auckland do Nowego Jorku. Podczas lotu trwającego 16 godzin i 25 minut pasażerowie "zabijają czas", nadrabiając filmowe zaległości, czytając książki lub po prostu zasypiając. Tak też zrobił Bryan Gottlieb, mając nadzieję, że gdy się obudzi, będzie już blisko miejsca docelowego. Jednak jego zdziwienie było ogromne, kiedy okazało się, że powrócił do Nowej Zelandii.
Bryan Gottlieb leciał z linią lotniczą Air New Zealand w czwartek, 16 lutego. Była to już jego druga próba powrotu do Nowego Jorku z pięciotygodniowej podróży służbowej - poniedziałkowy rejs został odwołany z powodu niesprzyjających warunków atmosferycznych. Pasażerowi zależało na czasie, ponieważ spieszył się na wieczór kawalerski swojego brata.
Kiedy w końcu samolot wyruszył, wszystko zdawało się iść zgodnie z planem. Gottlieb postanowił uciąć sobie długą drzemkę i obudził się z uczuciem, że już niedługo znajdzie się w Stanach Zjednoczonych. Jednak kiedy otworzył oczy, podróżny siedzący obok poinformował go, że za dwie lub trzy godziny wylądują... ponownie w Auckland.
Personel poinformował pasażerów o fakcie dopiero chwilę przed lądowaniem w Nowej Zelandii. Wcześniej nieoczekiwaną zmianę planów można było obserwować na ekranie dostępnym przy każdym siedzeniu.
Wszyscy w tym samolocie woleliby być na jakimkolwiek lotnisku w USA, nie mówiąc już o Newark czy LaGuardia w tym samym obszarze
- powiedział Bryan Gottlieb w rozmowie z CNN.
Okazuje się, że miało to związek z awarią prądu na lotnisku w Nowym Jorku. Ze względu na niebezpieczną sytuację zamknięto Terminal 1 i przekierowano samoloty do innych portów lotniczych. Niektóre z nich lądowały m.in. w Newark, Washington Dulles, Boston Logan. Dlaczego więc samolot zawrócił w połowie drogi i wylądował po ponad 16 godzinach?
Przekierowanie do innego portu w USA oznaczałoby, że samolot pozostałby na ziemi przez kilka dni, wpływając na szereg innych regularnych usług i klientów
- wyjaśnił przewoźnik w oświadczeniu dla CNN Travel.
Bryan Gottlieb spędził osiem godzin na lotnisku w Auckland, czekając na kolejny lot i ostatecznie przegapił wieczór kawalerski brata.
To z pewnością najgorsze doświadczenie w podróży, jakie kiedykolwiek miałem, ale ostatecznie takie rzeczy się zdarzają i zawsze staram się pamiętać, że żadna z osób, z którymi mam do czynienia, nie miała nic wspólnego z decyzjami, które mnie opóźniły. Wszyscy robili, co w ich mocy, i byli mili
- podsumował.
Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.