Ratownikowi ukradziono narty. "Tylko czekać, aż zaczną znikać karetki spod szpitali"

W ośrodku narciarskim Chyrowa Ski doszło do zuchwałej kradzieży. Pełniącemu dyżur ratownikowi ktoś ukradł narty. O zdarzeniu poinformowali ratownicy z grupy GOPR Bieszczady.

Narty skradziono w piątek 10 lutego, dwa dni później ratownicy zamieścili w mediach społecznościowych post o tym zdarzeniu. "Uwaga! 10 lutego na stacji narciarskiej "U Schabińskiej-Chyrowa Ski", sprzed budynku, w którym mieszczą się kasy, ktoś skradł narty pełniącemu dyżur ratownikowi narciarskiemu. Jeśli ktoś z was akurat wtedy był na nartach w tym miejscu i mógłby pomóc w ich odzyskaniu - prosimy o kontakt" – napisano w poście.

Nietypowa sytuacja w pociągu. Trzeba było wezwać policję Nietypowa sytuacja w pociągu. "Paczka zaczęła się ruszać i syczeć"

Internauci są wielce oburzeni tę zuchwałą kradzieżą i ze smutkiem zauważają, że to nie jest pierwsza taka sytuacja.

Myślę, że warto sięgnąć do rozwiązań, jakie podpowiada nam współczesna technika, dzięki którym można by było w przyszłości szybko zlokalizować skradziony sprzęt – zauważa pani Beata, zapewne sugerując, że monitoring szybko pozwoliłby dotrzeć do złodzieja.

Kolejny z internautów zasugerował, że może sprzęt ratowników powinien być oznaczony, żeby nie dochodziło do podobnych sytuacji?

Myśleliście, aby jakoś oklejać wasz sprzęt? Mowa o jakimś logu, oznaczeniu, że to sprzęt GOPR-u. Może obudzi się w takim złodzieju jakaś ostatnia krztyna godności i nie przykleją się komuś do rąk. Może wzbudzi to odrobinę refleksji.
Zobacz wideo Pączki! Są rozkoszne nie tylko w tłusty czwartek, ale każdy inny dzień w roku. Testujemy i sprawdzamy ceny

Inni nie przebierają w słowach:

Osobie, która dokonała kradzieży, powinny uschnąć ręce, żeby każdy wiedział, co ta osoba zrobiła.
Tylko czekać, aż zaczną znikać karetki spod szpitali - zauważa pan Tomasz.
Widać komuś się nudzi – pisze kolejny internauta.
To już przechodzi ludzkie pojęcie – zauważa pani Mira.

151 metrów różnicy poziomów, zakręty osłonięte bandami i. nie dwa a trzy kilometry jazdy na saneczkach Najdłuższa trasa saneczkowa w Polsce. "Gdy jazda na nartach stanie się nudna"

To nie jest pierwszy raz 

W styczniu informowaliśmy o podobnej sytuacji. Ratownik został wezwany do urazu ręki narciarza. Zjechał z dyżurki, aby udzielić mu pomocy, a w tym czasie złodziej kradł jego narty.

- Podszedłem do poszkodowanego, aby udzielić mu niezbędnej pomocy. Kiedy zakończyłem czynności, zobaczyłem, że nie ma moich nart. Jeszcze się łudziłem, że ktoś je zabrał przez pomyłkę i zaraz odda. Ale nie. Jak widać, była to perfidna kradzież sprzętu wartego ok. 4 tys. zł - podkreśla i dodaje, że do pracy używa własnych nart. Dyżur udało mu się dokończyć dzięki wsparciu wypożyczalni – relacjonował poszkodowany w "Gazecie Wyborczej".

Źródła: GOPR Bieszczady / "Gazeta Wyborcza" 

Więcej o: