Lubiana tiktokerka z kanału @wyzszy_instytut_smaku swoją popularność zawdzięcza przepisom kulinarnym oraz testom jedzenia. Szczerze i bez ogródek opowiada o swoich wrażeniach, poleca najróżniejsze miejscówki i podpowiada, gdzie dobrze zjeść, a które miejsca warto omijać szerokim łukiem. Na początku lutego w trakcie swojej podróży, influencerka postanowiła zamówić jedzenie w pociągu. Niestety był to mocno nieudany zakup.
Podróżowanie pociągiem ma wiele plusów. Ta doskonała alternatywa dla samochodów nie jest jednak idealna. Jeśli nie zaopatrzymy się we własny prowiant, a głód doskwiera nam coraz mocniej, pozostaje jedynie zakup ciepłego posiłku w wagonie Warsu.
Wars posiada własną aplikację, w której można zamówić i zapłacić za jedzenie, a obsługa przyniesie posiłek na wskazane miejsce. Tiktokerka postanowiła zamówić w ten sposób jedzenie. Niestety, na herbatę i burgera czekała ponad godzinę. Gdy kelnerka przyniosła obiad, wszystko wyglądało jednak znakomicie. Nic bardziej mylnego. Kanapka była zimna i, zdaniem użytkowniczki mediów społecznościowych, niesmaczna.
Jak widzicie, wygląda to w miarę dobrze, ale nic bardziej mylnego. Zimna, szarpana wołowina, chłodna i rozwalająca się bułka [...] sprawiły, że to jeden z najgorszych burgerów, jakie miałam okazję jeść w życiu
- opowiada tiktokerka na nagraniu.
Za zimową herbatę i burgera zapłaciłam prawie 50 złotych
- podsumowuje twórczyni.
Obserwatorzy tiktokerki zaczęli w komentarzach przytaczać własne przygody z jedzeniem w Warsie. Niektórzy nie pozostawiają na restauracji suchej nitki.
Ja tam jeszcze nigdy nic dobrego nie zjadłam.
Nie wiem, jak musiałbym być głodny, żeby zamówić jedzenie w pociągu.
Znajdują się również tacy, którzy wspomnienia z posiłkami z Warsu mają pozytywne.
Mąż jadł schabowego i mówił, że mega spoko.
- komentuje internautka.
Śniadania są spoko, bo robione na świeżo i tam nie bardzo jest co zepsuć.
Podczas grudniowej podróży pociągiem miałam okazję na sprawdzenie jakości dań serwowanych w pociągu. Skusiłam się na makaron w sosie śmietanowym ze szpinakiem. Niestety, mimo sporej kwoty, jaką zapłaciłam za posiłek, danie, które otrzymałam, nie tylko było mniejsze od obiecywanego. Makaron był także częściowo chłodny i posklejany, a w innych miejscach przypalony. O sosie nie było mowy, a szpinak smakiem przypominał raczej szczaw. W gruncie rzeczy suchy, odgrzany makaron z odrobiną zieleniny posypano szczyptą sera.
Co więc zrobić, gdy podczas podróży doskwiera nam głód? Najlepiej wybierać pozycje sprawdzone i lubiane przez wielu podróżujących jak schabowy, żurek czy pierogi ruskie.
Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl