Na mapie Łodzi można znaleźć miejsca, które słynną ze swoich mrocznych legend. Choć duchy rzekomo mają straszyć w bardziej znanych lokalizacjach, nie brakuje przerażających opowieści o opuszczonych budynkach na obrzeżach miasta. Słyszeliście o duchu przechadzającym się po Manufakturze lub o Czarnym Dworze? Mieszkańcy regionu łódzkiego doskonale znają te historie.
Mówi się, że po kompleksie Manufaktury, centrum handlowego stworzonego w murach starej fabryki włókienniczej, przechadza się sam założyciel owej fabryki, Izrael Poznański. Choć dorobił się on ogromnego majątku, nie zawsze postępował etycznie. Swój sukces osiągnął dzięki ciężkiej tyradzie swoich pracowników, których przetrzymywał stale przesuwając wskazówki zegara, wydłużając tym samym czas ich pracy.
Podobno duch Poznańskiego do dziś przesuwa wskazówki zegara znajdującego się na bramie wejściowej. Spotkać go można również w samym pałacu, stąd lepiej mieć się na baczności spacerując ulicą Zachodnią w nocy.
W Łodzi nie brakuje mrocznych pałaców. Jednym z takich domów jest pałac należący niegdyś do Juliusza Kindermanna przy ulicy Piotrkowskiej 137/139. Obecnie znajduje się tam Klub Nauczyciela , a jego pracownicy od lat skarżą się na dziwne i przerażające odgłosy. Jedna z pracownic, siedząc w budynku zupełnie sama po godzinach, słyszała zbliżające się w stronę jej pokoju kroki. Te jednak urwały się tuż przed drzwiami, a za nimi nie było nikogo.
Legenda głosi, że niepokojące hałasy są sprawką ducha pokojówki Kindermanna. Nieszczęśliwie zakochana w swoim pracodawcy kobieta z żalu odebrała sobie życie wieszając się na gmachu budynku.
Mroczna posesja przy ul. Rzgowskiej budzi w mieszkańcach wiele pytań. Choć dziś nie wiadomo o niej zbyt wiele, w dawnych łódzkich legendach często mówiło się o Czarnym Dworze na Chojnach, gdzie odbywały się okultystyczne obrządki, a budynek powiązany był diabelskimi mocami.
Ciarki na plecach wywołuje w mieszkańcach myśl o tej opuszczonej, zarośniętej bluszczem kamienicy. Mieszczący się przy ulicy Gdańskiej budynek niegdyś był siedzibą żandarmerii wojskowej. Według relacji jednego z pracowników ówczesnej jednostki, w kamienicy naprawdę straszyło. W budynku znajdował się telefon, z którego pracownicy często telefonowali w ważnych sprawach. Gdy pracujący wówczas mężczyzna rozmawiał przez telefon, usłyszał niepokojące kroki na korytarzu, lecz dopiero gdy nieznana mu siła zaczęła szarpać klamkę włosy stanęły mu dęba. Jest jednak pewny, że nikogo nie mogło być wtedy w środku.
Z kolei innym razem, odbywający służbę żołnierz dostrzegł na korytarzu ciemną postać mężczyzny w długim, skórzanym płaszczu. Jak twierdzi, zjawa wyglądała niczym niemiecki żołnierz, jednak zniknęła równie szybko, jak się pojawiła.
Znajdujący się w pobliżu kompleksu fabrycznego Karola Scheiblera park do dziś cieszy się ogromną popularnością wśród okolicznych mieszkańców. To właśnie dzięki fabrykantowi zaniedbany wówczas park rozkwitł i zaczął zachęcać do długich spacerów. Według relacji niektórych spacerowiczów niekiedy ukazuje im się utykający na jedną nogę duch starszego mężczyzny w cylindrze, zawsze w towarzystwie swoich dwóch, wiernych czwórnogów. Mówi się, że być może to sam Scheibler dogląda swojego majątku.
Jeden z mieszkańców wsi pod Opocznem w województwie łódzkim, odwiedził okoliczny cmentarz z okazji Dnia Zadusznego. Gdy znajdował się nad grobem swoich bliskich dostrzegł w pobliskiej alejce kobietę ubraną całą na czarno. Postanowił się z nią przywitać, jednak gdy tylko się do niej odezwał kobieta zaczęła uciekać. Instynktownie mężczyzna zaczął ją gonić, by dowiedzieć się co się stało jednak postać za rogiem nagle rozpłynęła się w powietrzu. Zaniepokojony mężczyzna, wychodząc z cmentarza zapytał pracującego naprzeciwko nekropolii rolnika, czy widział podejrzanie zachowującą się kobietę. Ten odparł jednak, że nie widział absolutnie nikogo innego poza mieszkańcem Drzewicy.
Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl