Życie w schronisku w Dolinie Pięciu Stawów Polskich zimą nie jest takie straszne, jak mogłoby się wydawać. W wywiadzie dla Onet Podróże Krystyna Drzyzga, która pracuje tam od prawie dwudziestu lat, zaznacza, że to nie uwięzieni w schronisku są odcięci od świata, ale świat od nich. Jak działa to miejsce podczas trudnych warunków pogodowych?
W Dolinie Pięciu Stawów Polskich, jak i w całych Tatrach, ciągle panują trudne warunki turystyczne. W schronisku zasypanym śniegiem aktualnie przebywa pięcioro pracowników. W ostatni piątek utknęło tam kilkanaście osób. Ogłoszono wtedy czwarty stopień zagrożenia lawinowego. Turyści spędzili tam jedną noc - pomimo bardzo trudnych warunków, opuścili schronisko następnego dnia.
Wypożyczyliśmy im lawinowe ABC (zestaw specjalistycznego sprzętu na wypadek zejścia lawiny, składający się z detektora lawinowego, sondy i łopaty - przyp. red.). No i oczywiście byliśmy w stałym kontakcie z turystami aż do Palenicy. Co pół godziny nas informowali, w którym miejscu się znajdują, czy jest z nimi wszystko w porządku
Wiele osób twierdzi, że tak złe warunki atmosferyczne powodują odcięcie się schroniska od świata zewnętrznego. Jego pracownicy jednak nie mają takiego wrażenia. Krystyna Drzyzga dodaje:
My się tu mamy świetnie! Mamy nowoczesne, ekologiczne systemy, więc wszystko u nas działa - jest prąd, woda, mamy co jeść, nie marzniemy. Wczoraj była piękna, słoneczna pogoda, można się było nawet opalać! Nasi koledzy wciąż odśnieżają. A że nie ma turystów i nie ma dużo roboty, byłyśmy nawet na nartach.
Obecnie w schronisku nie ma turystów, dlatego pracownicy mogą znaleźć trochę czasu dla siebie. Mają tam duże zapasy żywności, produktów suchych takich jak mąka, cukier czy makarony i mrożone potrawy. Zapasów wystarczy nawet na kilka miesięcy.
Więcej podobnych artykułów znajdziecie na Gazeta.pl