Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Słynny browar w Sobótce-Górce został założony przez barona Ernsta von Lüttwitza. To właśnie on produkował jako pierwszy na Śląsku udane piwo bawarskie. Z czasem firma się rozwijała - na tyle prężnie, że powstały nawet skalne piwnice do leżakowania piwa.
- Potężne leżakownie wykute w granicie wyglądają trochę jak dzieło grafika komputerowego (...). Są prawdziwym labiryntem tajemnic. Po ustaniu procesu fermentacji piwo leżakowało w nich przynajmniej pół roku, dając jakość, która była dumą Lüttwitza - pisała Joanna Lamparska dla "Gazety Wyborczej". W XX wieku był to jeden z największych browarów na Dolnym Śląsku. Pod koniec działalności produkował nawet 80 000 hektolitrów piwa rocznie. Wówczas nikt nie spodziewał się, że wkrótce budynek zamieni się w opustoszałe ruiny, odwiedzane jedynie przez poszukiwaczy skarbów.
W 1997 roku kierownictwo Zakładów Piwowarskich zadecydowało o zamknięciu słynnego browaru. Jakiś czas później w opustoszałym budynku pojawiali się szabrownicy, wynosząc niemal wszystko, co w nim zostało. Szczególne zainteresowanie wzbudzała leżakownia wykuta w skale góry Ślęży. Mówiło się bowiem, że w podziemiach zostały ukryte niezliczone skarby. Jak podaje "Gazeta Wyborcza", eksplorował je nawet Wojciech Stojak, nieżyjący już nestor dolnośląskich poszukiwaczy skarbów.
Według Joanny Lamparskiej, ze Stojakiem skontaktowała się kiedyś pewna kobieta, która opowiedziała mu historię o swoim mężu. Z relacji wynikało, że brał udział "w ukrywaniu obrazów i futer baronowej z von Kulmizów" - rodziny zamieszkującej zamek w Górce po Lüttwitzach w 1885 roku. Niczego nie udało się jednak odnaleźć - być może dlatego, że ktoś trafił na skarby już wcześniej.
Źródło: "Gazeta Wyborcza", polska-org.pl