Ferie zimowe w Bieszczadach nie muszą się już opierać na pieszych wędrówkach po górskich szlakach, czy przesiadywaniu w SPA. Odkąd wróciła śnieżna aura, z powodzeniem możemy szusować na nartach, sankach czy snowboardzie.
Trudna sytuacja na rynku turystycznym trwa od pewnego czasu. Jednak tym razem to nie COVID-19 i obostrzenia są powodem problemów. Tegoroczne ferie dla wielu rozpoczęły się w niezbyt atrakcyjnych warunkach. Wszystkiemu winien brak śniegu. Dzieci marzą o jeździe na nartach czy sankach.
Na szczęście sytuacja uległa zmianie. Do Polski znowu zawitała zima. Spora pokrywa śnieżna, utrzymuje się także w Bieszczadach, dzięki czemu lokalni przedsiębiorcy liczą na przyjazd turystów. Otwarto stoki, które jeszcze niedawno świeciły pustkami. Bieszczadzkie Centrum Turystyki i Promocji w Ustrzykach Dolnych zamieszcza w mediach społecznościowych wiele postów, na których widać szusujących narciarzy.
Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Rozpoczęcie ferii zimowych w 2023 roku nie było łatwe dla wszystkich, którzy utrzymują się z turystyki. Ze względu na brak śniegu i dodatnie temperatury w Bieszczadach nie kursowała Kolejka Leśna. A wszystko dlatego, że było zbyt mało turystów.
Stoki narciarskie także były zamknięte, ponieważ ciepła zima nie sprzyjała nawet sztucznemu naśnieżaniu. Właściciele hoteli, restauratorzy, czy zarządzający stokami mówili jasno, że dopóki śnieg się nie pojawi, nie ma co liczyć na tłumy turystów.
Jak czytamy na portalu money.pl do sprawy odniósł się także dyrektor Bieszczadzkiego Centrum Turystyki i Promocji w Ustrzykach Dolnych Jacek Łeszega.
W popularnych miejscowościach obserwujemy zdecydowanie mniejszy ruch turystyczny. Podobnie jest na szlakach górskich
- czytamy wypowiedź Łeszegi.