Dominik Wardzichowski, dziennikarz z zaprzyjaźnionej redakcji Sport.pl, był na miejscu i odwiedził kilka straganów na Krupówkach. Ceny? Jak z kosmosu. Za większy oscypek trzeba zapłacić od 14 złotych w górę. Zakręcona frytka to wydatek 15 zł. A wata cukrowa staje się rarytasem, za który trzeba zapłacić 20 zł. Jeśli chcecie się rozgrzać, popijając grzane wino, zapomnijcie. Za półlitrowy kubek grzanego wina zapłacimy 50 złotych.
Drożyzna w Zakopanem Fot. Dominik Wardzichowski/Sport.pl
Nic dziwnego, że zakopiańska drożyzna wywołała emocje wśród naszych czytelników. Pod artykułem naszej redakcyjnej koleżanki Zuzi Ałdyckiej wysypały się komentarze.
– 20 zł za łyżkę cukru wprowadzonego do ciepłego, wirującego powietrza? Mają rozmach, nie powiem – pisze jeden z internautów.
– Jest klient, jest cena, nie będzie klienta, cena spadnie - zauważa inny.
Drożyzna w Zakopanem Dominik Wardzickowski
Pani Iwona komentuje, że przecież "nie ma obowiązku jeździć do Zakopanego. Nie będzie turystów, to ceny spadną". Pani Ola pisze, że nawet gdy górale podniosą ceny, ludzie kupią, więc nie ma co się ekscytować. "Podstawowe prawo rynku. Jeśli w okolicy ceny są podobne, bańka długo nie pęknie" - stwierdza.
- Ktoś to kupuje? - pyta pan Wojciech. - Może więc jednak nie jest aż tak drogo, skoro są na to chętni? - zastanawia się. Kolejna internautka zwraca uwagę, że jeśli ona jedzie w Tatry, to po to, aby pochodzić po górach. "Jeśli ktoś jedzie po to, żeby poparadować po Krupówkach z grzańcem w dłoni, to niech lepiej jedzie do sąsiedniego miasta i tam pospaceruje po jakimś deptaku, taniej mu wyjdzie i nie będzie narzekał" - pisze pani Ania.
Wśród komentujących pojawiają się głosy turystów, którzy nie ukrywają, że zamiast w polskie Tatry, jadą na Słowację. – Ceny normalne, zdecydowanie mniej turystów, cisza I spokój. Z Zakopanego na razie się wyleczyłem, no może samo Zakopane mnie wyleczyło – zauważa pan Rafał.
– Zawsze byłem zwolennikiem zdrowej ekonomii i relacji popyt-podaż. Skoro tam turyści jeżdżą i godzą się na takie ceny, to znaczy, że chcą tyle płacić. Jeśli płacą, to znaczy że takie ceny są dla nich akceptowalne - stwierdza zdroworozsądkowo inny komentujący.
Pani Aga zauważa, że inflacja dotyka wszystkich. "Handlarzy również, jeśli ktoś miałby wątpliwości" – pisze. "Powinni jeszcze pobierać opłatę za wjazd, tak jak w Wenecji" – denerwuje się Bruno.
Drożyzna w Zakopanem Dominik Wardzichowski
W dyskusji zabiera głos internautka Grace, która pisze krótko i konkretnie: "Nie jechać i nie narzekać. Uważam, że bez Zakopanego też można żyć".
W ostatnich dniach szerokim echem odbiła się informacja o opłacie za toaletę w Zakopanem. Turysta, który chciał skorzystać z publicznej toalety, był zaskoczony kwotą, jaką musiał zapłacić. Na drzwiach widniała cena 10 złotych.
Ceny za toalety na Krupówkach szokują turystów fot. Marek Podmokły/Agencja Gazeta
W Krakowie za skorzystanie z toalety zapłacimy dwa złote, a w Gdańsku pięć złotych. "Teza, że górale na wszystkim muszą zarobić to nie żadna bajka. Nie wrzucam wszystkich do jednego wora, ale no cóż, widzi się to coraz częściej. Czy to parkingi, czy to toalety, za chwile toi toie będą kosztować krocie" - komentuje internautka.
***
Jeżeli i wy chcielibyście podzielić się z nami swoimi spostrzeżeniami na temat ferii, piszcie do nas na adres: podroze@agora.pl.